Woda zabrała samochód i zniszczyła miejsce pracy; teraz niosą pomoc powodzianom i odgarniają błoto – to historia włosko-polskiej rodziny Consorti z Forli we włoskim regionie Emilia-Romania. W rozmowie z PAP Monika Consorti Pelczar, Pier Luigi Consorti i ich córka Laura opowiedzieli o dniach, w których powódź zmieniła ich życie.
Monika Pelczar pracuje w firmie obuwniczej. Woda z błotem wdarła się do fabryki w Sant’Agata sul Santerno, zniszczyła wszystkie maszyny linii produkcyjnej i gotowe do wysłania buty, zamówione przez klientów z różnych stron świata.
„Nic nie zostało. Tych maszyn nie da się osuszyć. Nic nie uda się odzyskać” – stwierdziła.
Teraz Monika zawozi pomoc powodzianom w najbardziej zniszczonych rejonach. „Pomagamy w strugach deszczu, który nie przestaje padać” – powiedziała.
„Pomagam ludziom, którzy stracili wszystko. Moja koleżanka miała sklep ze świeżym makaronem. Woda wdarła się do niego z taką siłą, że rozbiła witryny. Niczego nie dało się uratować” – dodała.
Pier Luigi Consorti opowiedział: „Zaczęło się od opadów deszczu trochę dalej, wokół Forli. A potem woda zaczęła napływać cały czas, bez żadnej przerwy, całymi dniami. I wtedy prawie wszystko pod nią się znalazło, także w naszym mieście”.
„Domy były zalane do pierwszego piętra, woda zabrała wiele samochodów, także nasz. Katastrofa nie do wyobrażenia. W wodzie były ciała ofiar, unosiły się przedmioty zabrane z domów” – podkreślił mieszkaniec Forli, który sam brnął w wodzie po wyjściu z samochodu, porwanego potem przez falę powodziową.
Dodał: „Obrazy jak z wojny. Wszędzie widać zniszczone domy, sprzęty domowe leżą na ulicach, gdzie woda z błotem opada”.
Licealistka Laura jako ochotniczka sprząta ulice Forli. Takich wolontariuszy jak ona nazywa się we Włoszech Aniołami Błota. Nazwa ta powstała ponad pół wieku temu podczas katastrofalnej powodzi we Florencji, gdzie ochotnicy sprzątali ulice i ratowali wszystko, także zabytkowe przedmioty i księgi, z zalanych domów.
„Woda na szczęście powoli opada, a tam gdzie już jej prawie nie ma, pozostała blisko metrowa warstwa błota. Wiele osób zakłada kalosze i rusza do akcji z łopatami, by je odgarniać. To nasze zajęcie w tych dniach, zwłaszcza młodzieży, bo szkoły są zamknięte. Trzeba wynieść wszystko z zalanych domów; meble, sprzęty, garnki, ubrania, fotografie. Kładziemy to wszystko na chodnikach, a domy oczyszcza się z błota” – powiedziała nastolatka.
Z Rzymu Sylwia Wysocka, PAP.