Państwa bałtyckie nigdy nie były i nie są krajami poradzieckimi – napisał szef MSZ Łotwy w reakcji na wypowiedź ambasadora Chin

Funkcjonariusze chińskiej policji maszerują na placu Tiananmen w Pekinie, Chiny, 28.04.2020 r. (Lintao Zhang / Getty Images)

Funkcjonariusze chińskiej policji maszerują na placu Tiananmen w Pekinie, Chiny, 28.04.2020 r. (Lintao Zhang / Getty Images)

Państwa bałtyckie – Litwa, Łotwa i Estonia – nigdy nie były i nie są krajami poradzieckimi, bo były pod okupacją ZSRR – oświadczył w poniedziałek szef MSZ Łotwy Edgars Rinkēvičs.

Łotwa była nielegalnie okupowana przez Związek Sowiecki od 1940 r.; społeczność międzynarodowa nigdy nie uznała sowieckiej okupacji – napisał na Twitterze szef łotewskiej dyplomacji. „Odzyskaliśmy niepodległość w 1991 r. Państwa bałtyckie nie są i nigdy nie były ‘krajami poradzieckimi’” – oznajmił minister, odnosząc się do wypowiedzi chińskiego ambasadora we Francji, która wywołała burzę dyplomatyczną.

Lu Shaye, ambasador Chin we Francji, w piątkowym wywiadzie dla telewizji LCI został zapytany o stanowisko wobec anektowanego Krymu. Dyplomata odpowiedział: „zależy, jak patrzeć na to zagadnienie”, podkreślając, że „nie jest to takie proste”. Dodał, że półwysep „początkowo był rosyjski”. Dziennikarz zauważył, że według prawa międzynarodowego Krym należy do Ukrainy.

„Według prawa międzynarodowego nawet kraje byłego ZSRR nie mają czynnego statusu, bo nie ma międzynarodowej umowy, która by potwierdzała ich status jako suwerennych państw” – powiedział ambasador.

Słowa wywołały krytykę ze strony m.in. Ukrainy i krajów bałtyckich. Do ministerstw spraw zagranicznych Litwy, Łotwy i Estonii wezwani zostali szefowie chińskich placówek dyplomatycznych w tych krajach.

Minister spraw zagranicznych Litwy Gabrielius Landsbergis napisał na Twitterze w sobotę: „Jeśli ktoś wciąż zastanawia się, dlaczego państwa bałtyckie nie ufają Chinom [w sprawie] ‘negocjacji pokojowych na Ukrainie’, to proszę [obejrzeć] chińskiego ambasadora, który twierdzi, że Krym jest rosyjski, a granice naszych krajów nie mają podstaw prawnych”.

„Uwagi chińskiego ambasadora we Francji dotyczące prawa międzynarodowego i suwerenności narodów są całkowicie niedopuszczalne. Oczekujemy wyjaśnień od strony chińskiej oraz całkowitego wycofania się z tej wypowiedzi” – oświadczył z kolei tego dnia Edgars Rinkēvičs.

Stojący na czele MSZ w Tallinnie Margus Tsahkna poinformował, że jego resort planuje wezwać przedstawiciela chińskiej placówki dyplomatycznej. Potępił wypowiedź chińskiego ambasadora we Francji i ocenił, że takie stanowisko jest niezrozumiałe. Chiny są obecnie reprezentowane w Estonii przez chargé d’affaires.

Wypowiedź chińskiego dyplomaty wywołała też reakcję ambasadora Ukrainy we Francji Wadyma Omelczenki, który stwierdził, że Lu ma „problemy z geografią” albo jego słowa są sprzeczne z oficjalnym stanowiskiem Chin, zakładającym „wysiłki na rzecz przywrócenia pokoju na Ukrainie w oparciu o międzynarodowe prawo oraz cele i zasady Karty Narodów Zjednoczonych”.

Francuskie MSZ w poniedziałek wezwało Lu do siebie.

Jego stwierdzenia potępiło w liście otwartym, opublikowanym w dzienniku „Le Monde”, blisko 80 europarlamentarzystów, domagali się od minister spraw zagranicznych Francji Catherine Colonny, aby ogłosiła Lu Shaye „persona non grata”.

W poniedziałek rzeczniczka chińskiego MSZ Mao Ning powiedziała, że Chiny szanują status krajów poradzieckich jako niepodległych, suwerennych państw. Z kolei ambasada Chin we Francji oświadczyła, że wypowiedź ambasadora to jego osobista opinia, której nie należy nadinterpretowywać i traktować jako politycznej deklaracji Pekinu.

Źródło: PAP.

Tagi:

Wykorzystujemy pliki cookies, by dowiedzieć się, w jaki sposób użytkownicy korzystają z naszej strony internetowej i móc usprawnić korzystanie z niej. Dalsze korzystanie z tej strony internetowej jest jednoznaczne z zaakceptowaniem polityki cookies, aktualnej polityki prywatności i aktualnych warunków użytkowania. Więcej informacji Akceptuję