W świadomości społecznej hitlerowskie zbrodnie istnieją, są powszechnie znane. Natomiast okrucieństwa reżimów komunistycznych, które przyniosły miliony ofiar i nadal pociągają kolejne, wydaje się, że wciąż nie są odpowiednio wyeksponowane. System komunistyczny nadal trwa w pewnych częściach globu, dlatego zbrodnie powinny być ujawniane. Opowieści tych, którzy przeżyli bezwględność systemu komunistycznego, są świadectwem, nauką na przyszłość. Mjr Stanisław Szuro, żołnierz podziemia, opowiadał w rozmowie dla PAP, której fragmenty przedstawiamy, o prawdziwej gehennie w niemieckich nazistowskich obozach, lecz to właśnie w więzieniu komunistycznym żałował, że nie miał przy sobie trucizny, by móc ją zażyć.
Lata niemieckiej okupacji
Urodzony w 1920 roku Stanisław Szuro podczas niemieckiej okupacji przystąpił do Związku Walki Zbrojnej, czyli późniejszego AK, gdzie zajmował się kolportażem prasy podziemnej.
Wspominał: – Jak kolporter roznosił prasę, to musiał się liczyć z tym, że jeśli wpadnie, to będzie miał ciężkie śledztwo. A przysięga konspiracyjna mówiła: „tajemnicy sobie powierzonej niezłomnie dochowam, cokolwiek by mnie spotkać miało”. Niezłomnie. Można było truciznę przegryźć; przyznam się, że nigdy nie nosiłem pastylki. Raz tego mocno żałowałem, ale to już w innych czasach.
Niemcy aresztowali Stanisława Szurę w 1942 roku. Na początku został osadzony w krakowskim więzieniu na Montelupich, stamtąd wraz z kilkunastoma innymi więźniami przetransportowano go do nowego obozu pracy w Pustkowie, koło Dębicy. Przywieziono tam także więźniów z Majdanka. Było ich zbyt mało do pracy, więc hitlerowcy urządzili obławę w okolicznych wsiach.
Major wspominał, że panował głód, podobnie jak w innych obozach.
Kiedy szalał tyfus, także on ciężko zachorował. Pamięta, jak zaciągnięto go do baraku i położono obok chorego na dezynterię i osoby z zapaleniem płuc. Obaj więźniowe zmarli.
Po likwidacji obozu w Pustkowie pod koniec lipca 1944 roku Stanisław Szuro został przewieziony do Sachsenhausen, gdzie więźniowie budowali domki jednorodzinne dla niemieckich rodzin.
– Kiedy zbliżał się front, ewakuowano nas do głównego lagru, gdzie akurat ustawiano transport do „krypel” lagru – to był taka „wykańczalnia”. Przywieźli nas wtedy trzydziestu, a blokowemu kazano dostarczyć właśnie tylu do transportu, więc władował nas. I w ten sposób wylądowałem w najgorszym, makabrycznym lagrze Bergen-Belsen, koło Hanoveru – wspominał Stanisław Szuro.
Wszyscy więźniowie byli skrajnie wycieńczeni. Tam już nawet nie pracowano. Od rana uczestniczyli w apelach trwających 4-5 godzin, na których trzeba było stać. Ludzie upadali. Na obiad 10 łyżek rozgotowanej brukwi, na kolację kromka chleba, po niej krótki apel.
Stanisław Szuro zdołał uciec w trakcie ewakuacji więźniów, kiedy hitlerowcy wyjeżdżali, obawiając się nadciągających Rosjan.
Działalność w Ruchu Oporu Armii Krajowej
Po powrocie do Krakowa Stanisław Szuro zaangażował się w działalność podziemia antykomunistycznego. Kolega z lat szkolnych, który był dowódcą grupy dywersyjnej, przyjął go do Ruchu Oporu Armii Krajowej (ROAK), do oddziału o kryptonimie LWB, czyli Liga Walki z Bolszewizmem.
Jak opowiadał major, był to najszczęśliwszy okres w jego życiu. Uruchomiono wtedy uniwersytet, więc rozpoczął studia na kierunku historia, a jednocześnie brał udział w akcjach dywersyjnych.
Nie cieszył się zbyt długo wolnością: – Każda grupa kończyła w jeden sposób – zawsze znalazł się konfident. Dowódca w pewnej chwili przyjął kolegę i zrobił go swoim zastępcą, bo dobrze się znali z czasów okupacji, a nie wiedział, że ten kolega w międzyczasie „sprzedał duszę” – tak to określaliśmy. Oni sobie ich kupowali różnymi sposobami – dali ci wysoki stopień oficerski, o którym mogłeś tylko marzyć, wysoką pensję, różne przywileje – opowiadał major.
Aresztowanie i pobyt w komunistycznym więzieniu
Zapukano do drzwi, podano hasło i pseudonim kolegi, ale zamiast niego za drzwiami stało dwóch uzbrojonych mężczyzn. Stanisław Szuro ponownie znalazł się na Montelupich, tyle że już za innego reżimu.
Jego proces odbył się w Krakowie.
Wspominał, że zapytano: – […] „czy oskarżony występował przeciw rządowi?”. „Nie występowałem, bo ja tego rządu, który tu jest, nie uznaję”. „A jaki pan uznaje?”. „Polski rząd emigracyjny w Londynie”. Od tego się zaczęło. „Czy przyznaje się do akcji?”. „Do czynu się przyznaję, a do winy – nie”. „Dlaczego?”. „Bo to, co robiłem… w moim pojęciu nie popełniałem winy”. Podobnie zeznawało zresztą większość z nas – opowiadał.
Major otrzymał wyrok śmierci. Jak tłumaczy, wyroki dostawało się „na raty”: – […] za przynależność, powiedzmy, 10 lat, wreszcie za udział w wykonaniu wyroku śmierci – kara śmierci; wreszcie ogólny wyrok: wyrok śmierci. Czytali to i czytali w nieskończoność. Wysoki prokurator żądał dziewięciu (wyroków śmierci), ale sąd był bardziej wspaniałomyślny i dał tylko siedem.
Po zasądzeniu wyroku Stanisław Szuro został przewieziony do więzienia w Rawiczu, gdzie koszmar rozpoczął się na nowo, odbyło się drugie śledztwo. Naczelnikiem był tam „krwawy Kazio” (Kazimierz Szymonowicz), który wyżywał się na więźniach. Za okrucieństwa w Warszawie otrzymał wyrok śmierci od podziemia, lecz wykonawca się pomylił i zabił jego brata. Major wspominał: – Ja po dwóch pierwszych dniach, kiedy siedziałem z „kapusiami”, to pamiętam tylko karcer i twarde łoże. Już miałem dość, już sam czekałem na śmierć. Żałowałem, że nie miałem pastylki.
Stanisława Szurę uratowała ucieczka Józefa Światły, jednego z więźniów. Żeby zatrzeć ślady, komuniści przewieźli najbardziej zmaltretowanych do Wronek, które jak mówił major, wydały mu się rajem: – Wreszcie się skończyło śledztwo i zaczął się normalny pobyt w więzieniu. Tam spotykałem różnych ludzi, bo nie było formacji czy organizacji, która by nie miała we Wronkach swoich przedstawicieli – dodał.
Przetrwać więzienie pozwoliła mu noszona w sercu nadzieja, że wyrok nie zostanie jednak wykonany. – Przede wszystkim starałem się wmówić sobie – podskórnie zresztą miałem takie przeczucie – że ten wyrok nie będzie wykonany. Nastawiałem się na to, bo bałem się, żeby się nie załamać w momencie wykonania wyroku, nie wygłupić się. Co prawda wiedziałem, jak to wygląda, to się tak szumnie nazywało: rozstrzelanie. Prowadzili cię po schodach, ktoś ci nagle z tyłu strzelał z tyłu głowy – tak to wyglądało praktycznie, a potem trupa chowano nie wiadomo gdzie – opowiedział major.
Na mocy amnestii wyrok zamieniono Stanisławowi Szurze na 15 lat pozbawienia wolności.
Po wyjściu z komunistycznych więzień żołnierze podziemia byli, jak wspominał major, traktowani jak obywatele drugiej kategorii: – Mogliśmy pracować, nieraz nawet odpowiedzialnie, ale zaszczyty brał zawsze ktoś inny – powiedział.
A.I., źródło: PAP.