Mieszkanka obwodu dniepropietrowskiego: Brakuje wody, warunki życia są dramatyczne

Zdjęcie ilustracyjne. Ukraiński żołnierz wchodzi do poważnie zniszczonego centrum kultury w niedawno wyzwolonej wiosce Błahodatne w obwodzie donieckim podczas rosyjskiej inwazji na Ukrainę, 16.06.2023 r. (Anatolii Stepanov/AFP via Getty Images)

Zdjęcie ilustracyjne. Ukraiński żołnierz wchodzi do poważnie zniszczonego centrum kultury w niedawno wyzwolonej wiosce Błahodatne w obwodzie donieckim podczas rosyjskiej inwazji na Ukrainę, 16.06.2023 r. (Anatolii Stepanov/AFP via Getty Images)

W mieście brakuje wody, a warunki życia są dramatyczne. Wolontariusze przywożą nam butelkowaną wodę pitną – mówi w rozmowie z PAP mieszkanka Margańca w obwodzie dniepropietrowskim, miasta dotkniętego brakiem wody na skutek wysadzenia tamy w Nowej Kachowce na południu Ukrainy.

Wraz ze zbliżającą się jesienią i zimą mieszkańcy południowych i wschodnich regionów Ukrainy decydują się na sezonową ewakuację do tych regionów kraju, które obecnie są mniej dotknięte wojną. Przede wszystkim decydują się na wyjazd kobiety z dziećmi, pozostawiając „na gospodarstwie” swoich mężów i rodziców. Jedną z takich osób jest Lilia – mieszkanka Margańca w obwodzie dniepropietrowskim, która wraz z 9-letnią córką Niką na początku sierpnia przeprowadziła się do Kijowa. Kobieta opowiada w rozmowie z PAP o tym, jak wygląda sytuacja w mieście po wysadzeniu przez Rosjan Kachowskiej Elektrowni Wodnej, które miało miejsce w czerwcu.

Lokalni mieszkańcy spoglądają na częściowo zalany obszar Chersonia po zniszczeniu tamy Kachowka, 6.06.2023 r. Częściowe zniszczenie tamy uwolniło strumienie wody, które zmusiły ludzi do ucieczki przed powodzią na linii frontu (Stringer/AFP via Getty Images)

Lokalni mieszkańcy spoglądają na częściowo zalany obszar Chersonia po zniszczeniu tamy Kachowka, 6.06.2023 r. Częściowe zniszczenie tamy uwolniło strumienie wody, które zmusiły ludzi do ucieczki przed powodzią na linii frontu (Stringer/AFP via Getty Images)

„Na początku myślałam, że przetrwamy i nie będziemy wyjeżdżać, ponieważ ‘wielka woda’ nas oszczędziła. Miałam nadzieję na wznowienie dostaw wody. Niestety, okazało się, że nie jest to łatwe zadanie, które jest jeszcze trudniejsze ze względu na nieustające rosyjskie ostrzały Margańca. W mieście nadal brakuje wody, a warunki życia są dramatyczne. Na pomoc przychodzą nam wolontariusze, którzy codziennie przywożą do miasteczka wodę butelkowaną” – opowiada kobieta.

Lilia wraz z rodziną mieszka w domu jednorodzinnym. Na początku sytuację ratowała studnia na podwórzu. Teraz woda ze studni zniknęła. „Z czasem było jej coraz mniej i nie była krystalicznie czysta, ale nadawała się do podlewania ogrodu czy też prania. Później zniknęła w ogóle. Susza zniszczyła nam urodzaj i zamiast tradycyjnych dziesiątek kilogramów pomidorów czy ogórków mamy ich może z piętnaście sztuk”.

Podczas jednego z ostrzałów zniszczeniu uległ dach domu Lilii. Chociaż jej mąż wszystko już naprawił, rodzina postanowiła, że kobieta wraz z córką do wiosny będą mieszkały w Kijowie. „Przyjechałyśmy jeszcze przed rozpoczęciem roku szkolnego, by trochę się przyzwyczaić, znaleźć szkołę i mieszkanie. Gdy już znajdziemy mieszkanie (mamy na oku kilka możliwości), zapiszemy się do najbliższej szkoły. Pracę mam, ponieważ pracuję w banku i moje kierownictwo przychyliło się do mojej prośby i przeniosło mnie do jednego z naszych stołecznych oddziałów na okres 10 miesięcy. Mąż czasami będzie nas odwiedzał, lecz na stałe pozostanie w Margańcu” – mówi.

„W porównaniu do Margańca w Kijowie jest spokojniej, chociaż zdaję sobie sprawę z tego, że na Ukrainie nie ma obecnie żadnego bezpiecznego miejsca” – podkreśla Lilia.

Z Kijowa Tatiana Artuszewska, PAP.

Tagi:

Wykorzystujemy pliki cookies, by dowiedzieć się, w jaki sposób użytkownicy korzystają z naszej strony internetowej i móc usprawnić korzystanie z niej. Dalsze korzystanie z tej strony internetowej jest jednoznaczne z zaakceptowaniem polityki cookies, aktualnej polityki prywatności i aktualnych warunków użytkowania. Więcej informacji Akceptuję