Same rządy królów nie są tak istotne, jak moment koronacji, który wynosi nie tylko króla, ale przede wszystkim państwo do wyższego statusu. Koronację oceniamy nie tylko poprzez pryzmat indywidualnych losów władców – mówi w rozmowie z PAP dr Tomasz Borowski, współautor i kurator wystawy „1025. Narodziny Królestwa”.
Jakim państwem było królestwo Bolesława Chrobrego? Gdzie leżały jego największe bogactwa? Czym zajmowali się jego mieszkańcy? O tym wszystkim opowiada nowa wystawa Muzeum Historii Polski upamiętniającą koronacje pierwszych królów Polski – Bolesława Chrobrego i Mieszka II. Ekspozycja będzie dostępna dla zwiedzających od 11 listopada 2024 r. w siedzibie Muzeum Historii Polski w Warszawie. Współorganizatorami wystawy są Muzeum Archidiecezji Gnieźnieńskiej i Muzeum Pierwszych Piastów na Lednicy.
Polska Agencja Prasowa: W katalogu wystawy państwo Bolesława Chrobrego i Mieszka II jest określone jako kraj już „rozpoznany, czyli cywilizowany, taki, w którym rządzi prawo i porządek”. Jak poddani tych władców, jedenastowieczni Polacy, postrzegali państwo, rozumieli jego naturę i czy istniała wówczas jakakolwiek tożsamość ponadlokalna?
Dr Tomasz Borowski: Trudno powiedzieć cokolwiek na temat postrzegania tych spraw przez „szarych” mieszkańców ówczesnej Polski. Nie wiemy, w jaki sposób postrzegali swoją wspólnotę. Więcej możemy powiedzieć o stosunku elit do państwa. Ważną wskazówką jest prezentowany na naszej wystawie słynny denar Bolesława Chrobrego „Princes Polonie”, który świadczy o tym, że sam władca nazywał tak swój kraj. Nie wiemy, czy podobnego określenia używali poddani, ale niewątpliwie używało go otoczenie władcy, czyli ścisła elita państwa. Nie była to nazwa nadana przez obcojęzycznych kronikarzy, którzy pisali np. o Wandalach zamieszkujących te ziemie. Zapis na monecie to główny punkt odniesienia do dyskusji o tożsamości mieszkańców tych ziem.
Przy tej okazji warto także wspomnieć o pochodzeniu nazwy „Polska”. Jej genezę próbujemy opowiedzieć na naszej wystawie. Należy odrzucić przekonanie, że nazwa Polska nawiązuje do kraju pól uprawnych. Według Galla Anonima i innych kronikarzy tej epoki Polska była krajem w znacznej mierze pokrytym puszczami, znacznie mniej wylesionym niż kraje Europy Zachodniej czy rejonu śródziemnomorskiego. „Pole” w nazwie Polska to obszar dający dobry plon, to tak jak w Biblii winnica przeciwstawiana dzikości puszcz. Jako porównanie można tu przywołać nazwę włoskiej Kampanii, której nazwa pochodzi od słowa „campus”, czyli właśnie pole. Tak myślały o swoim kraju elity: jako o obszarze zorganizowanym, dostarczającym dobrych plonów. Ta nazwa pojawia się dopiero kilkadziesiąt lat po chrystianizacji, a więc należy odrzucić także dawne hipotezy o pochodzeniu „Polonii” od ludu Polan, bo nie ma żadnych dowodów na jego istnienie.
Niesłuszne przekonania o pochodzeniu nazwy naszego państwa, to jeden z mitów „obalonych” w narracji tej wystawy. Drugim może być przekonanie o istnieniu jednej „pierwszej stolicy Polski”. Ówcześni władcy i ich urzędnicy raczej nie zrozumieliby takiego pojęcia.
Władca, nie tylko w XI w., ale także kolejnych wiekach, wiele podróżował. Nie posiadał stałej rezydencji. Wskazuje na to mapa przedstawiona na początku wystawy. Jesteśmy przyzwyczajeni do map z atlasów historycznych, które liniami ściśle wyznaczają granice państwa. Jednak niegdyś nie przedstawiano granic w ten sposób. Granice wyznaczały raczej „emanacje autorytetu”, czyli oddziaływanie ośrodków administracyjnych, którymi były grody. Zbrojni czy możny w grodzie reprezentował władcę, więc państwo było najsilniejsze w grodzie i jego okolicach, a im dalej, tym słabsze było jego oddziaływanie. Mapa pokazuje więc Polskę jako obszar pulsujący wokół grodów. Na wystawie pokazujemy życie w grodach, które były kotwicami państwowości.
Najwięcej ośrodków grodowych było w Wielkopolsce – sercu państwa – i tam autorytet władcy i jego elit był najsilniejszy. Później autorytet władcy ulega wzmocnieniu w Małopolsce, wraz z budową tam nowych grodów, między innymi Sandomierza. Nie było więc jednej stolicy kraju, lecz sieć grodów pomiędzy którymi podróżował władca. Nowym elementem tej przestrzeni jest administracja kościelna. Gniezno staje się stolicą arcybiskupstwa, ale mówienie o stołeczności tego grodu jest zdecydowanie na wyrost.
Dlaczego koronacja Bolesława Chrobrego z roku 1025 jest przez historyków i autorów wystawy w Muzeum Historii Polski traktowana jako ważniejsza od tej z roku 1000?
To oczywiście odczucie subiektywne, szczególnie, że Chrobry używał tytułu królewskiego jeszcze przed rokiem 1025. Także Gall Anonim uważał, że koronacja nastąpiła na zjeździe gnieźnieńskim w roku 1000. O tej z 1025 mówią jednak źródła Bolesławowi nieprzychylne, co w jakimś sensie tym bardziej potwierdza, że rzeczywiście była istotna. Dzięki koronacji z roku 1025 Polska zyskiwała nowy, wyższy status także w oczach ośrodków Piastom nieprzychylnych. Jego utrzymanie ma ogromne znaczenie, bo przecież samo panowanie polskich królów w XI w. jest bardzo krótkie. Bolesław Chrobry umiera tuż po koronacji, Mieszko II musi uciekać z kraju, a kilkadziesiąt lat później podobny los czeka Bolesława Śmiałego. Na stulecie mamy panowania królów przez zaledwie kilka lat. Same rządy królów nie są tak istotne, jak moment koronacji, który wynosi nie tylko króla, ale przede wszystkim państwo do wyższego statusu. Króla nie mamy przez kolejne 200 lat, ale mimo to Polska ma status królestwa. Koronację oceniamy nie poprzez indywidualne losy władców, lecz poprzez uznanie statusu królestwa.
Czy w źródłach z epoki, głównie czasów rozbicia dzielnicowego, mamy obecną pamięć historyczną o roku 1025 i dwóch koronacjach?
Ta pamięć dotyczy nie tyle roku 1025, co wspomnianego już statusu Królestwa Polskiego i postrzeganych jako „złota epoka” czasów panowania Bolesława Chrobrego. Jeśli chciało się pochwalić jakiegoś władcę to porównywano go do monarchy z tamtych czasów. Na naszej wystawie przygotowaliśmy kończący narrację moduł „Królestwo bez króla”. Podkreślamy w nim, że w obliczu braku jedności politycznej charakteryzującej czasy rozbicia dzielnicowego istotna jest budowa jedności kulturowej i liczne odniesienia do jedności królestwa odgrywają wielką rolę. Symbolem tej tendencji jest trzynastowieczny kult świętego Stanisława. Rozczłonkowanie na rozkaz króla Bolesława Śmiałego ciała biskupa Stanisława miało skutkować karą w postaci rozczłonkowania królestwa. W „Żywocie świętego Stanisława” czytamy, że gdy wróci sprawiedliwy król, podzielona Polska zrośnie się niczym ciało zamordowanego świętego. Cały wiek XIII charakteryzują silne nawiązania do dziedzictwa wieku XI, choć niekoniecznie samych koronacji.
Epoka nowożytna, szczególnie wiek XIX, ukształtowały w nas myślenie o historii poprzez pryzmat bohaterów narodowych. Czy dla elit okresu rozbicia dzielnicowego Chrobry był bohaterem?
Już u Galla Anonima czytamy, że złoto „za jego czasów było tak pospolite u wszystkich jak [dziś] srebro, srebro zaś było tanie jak słoma”. Był więc Chrobry punktem odniesienia dla elit świeckich i kościelnych. Wiek XI „stworzył” jednak także wielu innych bohaterów. Na wystawie przypominamy między innymi Gertrudę Mieszkównę, córkę króla Polski Mieszka II i Rychezy, żonę Izjasława I, wielkiego księcia kijowskiego, pierwszą polską pisarkę, której odręcznie pisane, autorskie modlitwy stanowią piękny przykład wczesnośredniowiecznej poezji. Jestem przekonany, że Gertruda zasługuje, aby znaleźć się w podręcznikach polskiej historii.
Trudno panować po tak wielkim władcy jak Bolesław Chrobry. Takie zadanie przypadło Mieszkowi II, który był pierwszym polskim wykształconym władcą. Posiadamy także jego wizerunek z epoki. Dlaczego mimo to jest dziś niemal zupełnie zapomniany?
Powodem są jego późniejsze losy i historia Polski za jego panowania. Pod koniec jego rządów doszło do upadku państwa i tak zwanej reakcji pogańskiej. Sam musiał wcześniej uciekać z kraju. Można więc powiedzieć, że Mieszko II, mimo obiecujących początków, nie zapobiegł obniżeniu siły państwa w porównaniu z czasami Bolesława Chrobrego. Jednak jako władca zasługuje także na uznanie, bo tak jak późniejszy o niemal trzy stulecia Władysław Łokietek, wykazywał się ogromną wytrwałością. Mimo wygnania zdołał wszak wrócić do kraju, ponownie objąć władzę i wyeliminować wspieranych przez siły zewnętrzne rywali. Pamięć o Mieszku II jako władcy słabym jest więc nie do końca sprawiedliwa.
To wystawa nie tylko o władcach, ale także zwykłych ludziach. Często wyobrażamy sobie średniowiecze poprzez pryzmat jego schyłku, czasu katedr i rycerstwa w Europie Zachodniej. Tymczasem średniowiecze w Europie Środkowej XI w. to zupełnie inna epoka.
Mam wrażenie, że wyobrażenie na temat wczesnego średniowiecza w kulturze popularnej nie jest do końca sprawiedliwe. Znacznie więcej skojarzeń wywołuje późne, „kolorowe” średniowiecze, znane z licznych filmów i służące jako podstawa do wielu opowieści fantasy czy gier komputerowych. Wieki wcześniejsze są kojarzone z rzeczywistością rodem ze „Starej baśni”. Są to często wąsaci mężczyźni z drewnianych chat, ubrani w proste ubrania czy skóry. Rzeczywistość była nieco inna. Wiek XI to czas wielkich pozytywnych przemian, w którym na ziemiach polskich pojawiają się nowe wzory kultury wynikające z przyjęcia chrześcijaństwa. Polska wchodzi do strefy kultury śródziemnomorskiej, osadzonej w dziedzictwie antyku. W sztuce pojawiają się gryfy, centaury i inne baśniowe zwierzęta wywodzące się ze świata kultury śródziemnomorskiej.
Ówczesna Polska to kraj na styku wielkich kultur. W jednym z modułów wystawy będzie można usłyszeć języki, którymi posługiwali się Bałtowie, Prusowie, Rusowie, Żydzi czy Pieczyngowie, których wspólnoty żyły pod panowaniem pierwszych Piastów. Współpracowaliśmy m.in. ze specjalistami z Izraela, którzy zajmują się rekonstruowaniem języka hebrajskiego z XI w. i z Kijowa, którzy zajmują się rekonstrukcją języka używanego w XI w. w Kijowie. Chcemy opowiedzieć o królestwie XI w. jako kraju bogatym, w którym można było zobaczyć wiele obiektów ze złota, takich jak pokazany na wystawie kielich królewski z Trzemeszna czy nieco późniejszy, diadem płocki. Stereotypom o tej epoce zaprzecza również rozwój ziem polskich w tej epoce. Mało kto wie, że w tym czasie wydobywano w Polsce ołów i inne metale na skalę tak wielką, że w ostatnich latach odkryto ślady zanieczyszczeń w szwedzkich lodowcach, które zostały spowodowane przez wytop tego surowca po drugiej stronie Bałtyku. Polska eksportowała także dziegieć, bursztyn i inne dobra puszcz. To wszystko tworzy obraz znacznie ciekawszy niż mozaika drewnianych grodów.
Opis zjazdu gnieźnieńskiego pióra wspomnianego już Galla Anonima akcentował bogactwo ziem polskich tej epoki. Czy można powiedzieć, że ten opis nie jest czystą dworską propagandą?
Oczywiście opis jest wyolbrzymiony, ale jest to dobry punkt wyjścia do opisu polskiego dworu tej epoki. Od Galla wiemy wiele na temat kosztownych przedmiotów obecnych na dworze Piastów. Opowiadamy o nich na wystawie. Już Mieszko I miał polecić wykonanie relikwiarza ze srebra. Za czasów Bolesława Chrobrego w Gnieźnie miał znajdować się złoty ołtarz. Chciałbym, żeby zwiedzający mieli poczucie, że Polska XI w. jest barwnym europejskim królestwem, w którym po wejściu do katedry widzimy złote ołtarze, barwne manuskrypty i mozaiki. Państwo funkcjonuje na wzór krajów zachodnich i kwitnie handel dalekosiężny sięgający Hiszpanii i Bizancjum, a na dworze wykonywana jest muzyka, czego świadectwem jest prezentowany na wystawie odnaleziony w Ostrowie Lednickim fragment instrumentu smyczkowego. W tym sensie opis Galla koresponduje z ówczesną rzeczywistością.
Zwiedzający będą się zastanawiać, gdzie podziały się te skarby Polski pierwszych Piastów…
Historia kolejnych wieków była bardzo burzliwa. Część skarbów tamtej epoki jednak przetrwała do dziś. Część można było podziwiać jeszcze przed II wojną światową. O losach wielu niemal nic nie wiemy, bo mogły przepaść w czasie niszczycielskiego najazdu Brzetysława czy najazdów mongolskich. Wiele fal zniszczeń przechodziło przez ziemie polskie, ale mimo to poziom zachowania obiektów z tamtej epoki nie jest niższy niż w innych krajach tej części Europy. To trochę dygresja, ale na przykład z dawnego królestwa Węgier przetrwała w pełni jedna katedra średniowieczna, która dziś znajduje się w Rumunii. W Polsce mamy takich zachowanych katedr jednak więcej. Istnieje też ciągłość instytucji z tamtą epoką. Biskupstwa powołane w X i XI w. funkcjonują do dziś, poza biskupstwem w Kołobrzegu. To również zjawisko godne podkreślenia i docenienia, ponieważ wiele państw na świecie nie posiada podobnej ciągłości instytucjonalnej.
Od dekad trwają dyskusje na temat symboliki prezentowanego na wystawie denaru Bolesława Chrobrego. Jest na nim orzeł czy paw?
Przede wszystkim znajduje się tam jeden z dwóch najstarszych zapisów słowa Polonia. Jak już wspomniałem, nie jest to nazwa nadana z zewnątrz. O ptaku na tej monecie pisał m.in. znany numizmatyk Stanisław Suchodolski. Prawdopodobnie jest to paw, jeden z symboli zmartwychwstania ważnych dla chrześcijaństwa. Pojawia się także na innych monetach z tego okresu i współgra z przekazem o Polsce jako kraju dobrze funkcjonującym i chrześcijańskim.
Denar ten jest naszym „eksponatem skarbcowym”. Na tej wystawie staramy się łączyć tego typu bezcenne obiekty ze znaleziskami archeologicznymi związanymi z życiem codziennym. Dziś zbyt często te dwa rodzaje obiektów są rozdzielane. To podział sztuczny, bo w XI w. te obiekty funkcjonowały obok siebie. Kosztowny krzyżyk był noszony przez kogoś, kto jadł mięso wielkiego jesiotra (z jednej ryby można było uzyskać ponad 100 kg pożywienia, a z jednego dzika jedną trzecią mniej) i popijał z ceramicznego kubka. Na naszej wystawie te obiekty spotkają się ponownie po dziesięciu wiekach. Mam nadzieję, że ten pomysł łączenia przedmiotów artystycznych i codziennego użytku spodoba się zwiedzającym.
Rozmawiał: Michał Szukała.
Autor: Michał Szukała, PAP.