Ukraińcy wracają na święta prawosławne do swoich domów

Kolejka samochodów przed polsko-ukraińskim przejściem granicznym w Medyce, 21.04.2022 r. Większy niż zazwyczaj ruch ma związek z powrotem do Ukrainy jej obywateli, którzy wcześniej uciekli do Polski w związku z rosyjską agresją (Darek Delmanowicz / PAP)

Kolejka samochodów przed polsko-ukraińskim przejściem granicznym w Medyce, 21.04.2022 r. Większy niż zazwyczaj ruch ma związek z powrotem do Ukrainy jej obywateli, którzy wcześniej uciekli do Polski w związku z rosyjską agresją (Darek Delmanowicz / PAP)

Ponad 11,4 tys. osób wyjechało w środę z Polski na Ukrainę przez przejścia graniczne w województwie lubelskim, podczas gdy na wjeździe do Polski odprawiono 8,2 tys. osób. Zwiększony ruch jest też na dworcu autobusowym w Lublinie, skąd wiele osób wraca na Ukrainę w związku z nadchodzącymi świętami prawosławnymi.

Rzecznik Nadbużańskiego Oddziału Straży Granicznej kpt. Dariusz Sienicki poinformował PAP, że minionej doby 8,2 tys. osób przekroczyło granicę z Ukrainy do Polski przez przejścia w województwie lubelskim. Natomiast do Ukrainy wyjechało 11,4 tys. osób.

W środę wieczorem z dworca autobusowego w Lublinie odjeżdżał wypełniony pasażerami autokar do Kijowa, który przed wojną kursował jeszcze dalej – do Zaporoża. Jak wyjaśnił kierowca Siergiej, trasa została skrócona ze względu na to, że w obwodzie zaporoskim jest teraz niebezpiecznie. Zapytany, czy sam nie obawia się podróży po kraju, w którym trwają działania militarne, odpowiedział krótko: „Ktoś musi jeździć. Nie ma wyjścia”.

Zniszczone domy we wsi Kuchari w rejonie Kijowa, Ukraina, 19.04.2022 r. (OLEG PETRASYUK/PAP/EPA)

Zniszczone domy we wsi Kuchari w rejonie Kijowa, Ukraina, 19.04.2022 r. (OLEG PETRASYUK/PAP/EPA)

W autobusie wszystkie miejsca były zajęte. Wśród ponad 50 osób były głównie kobiety z dziećmi i starsze osoby. Mężczyzn nie było widać. „Większość pasażerów jedzie w miejsca, gdzie jest bezpieczniej, tj. Łuck, Równe. Do Kijowa mam piętnaście osób. W większości są to Ukraińcy, którzy uciekli po wybuchu wojny do Polski. Teraz zbliża się Pascha i widać, że więcej ludzi zdecydowało się na powrót” – ocenił Siergiej.

Przekazał, że podróż do Kijowa autobusem wynosi z Lublina ponad 14 godzin. On sam również pochodzi z Kijowa. Jak przekazał, miasto powoli wraca do normalności. „Ludzie porządkują, odbudowują” – dodał Siergiej. Wyjaśnił, że przez ostatnie tygodnie pracował tylko na trasie Warszawa–Łuck, bo ze względów bezpieczeństwa autobusy dalej nie jeździły. „Muszę przyznać, że jak przyjechałem po przerwie pierwszy raz do Kijowa, to był dla mnie duży szok i stres, aż musiałem wziąć tabletkę na uspokojenie” – podkreślił.

Wśród oczekujących Ukraińców na dworcu autobusowym była m.in. 21-letnia Elena ze Lwowa, która w Polsce studiuje stosunki międzynarodowe. Jak powiedziała, wraca na święta do rodziców i młodszego brata. „Oni nie chcą przyjechać do Polski, mimo że namawiałam mamę od samego początku wojny. Tłumaczy, że jest pielęgniarką i jest potrzebna na miejscu, bo dużo ludzi ze wschodniej Ukrainy przyjechało do naszego miasta i trzeba im pomóc. U nas w domu na przykład zatrzymała się ciocia z dwumiesięcznym synem spod Kijowa” – wyjaśniła Elena.

Spod Lwowa pochodzi również Maria, która kilka tygodni temu przyjechała do Polski do pracy przy pieczarkach. Jak wytłumaczyła, jedzie tylko na parę dni na święta i wraca z powrotem do pracy. „We Lwowie jest moja mama. Sytuacja jest spokojniejsza, dlatego zdecydowałam się pojechać do niej. Nie chcę, żeby była sama w święta. Zresztą, to będą inne święta niż zwykle” – dodała Maria.

Zabezpieczony pomnik Adama Mickiewicza we Lwowie, 19.04.2022 r. (Vitaliy Hrabar / PAP)

Zabezpieczony pomnik Adama Mickiewicza we Lwowie, 19.04.2022 r. (Vitaliy Hrabar / PAP)

Kobiecie towarzyszyła Angelika z Charkowa, z którą razem pracują w pieczarkarni. Angelikę wojna zastała w Polsce, bo przebywa tu od stycznia. „Nie wracam jeszcze na Ukrainę, bo tam wciąż wojna. Na miejscu w Charkowie zostali mój syn i mąż. Cały czas się o nich boję. Od 10 dni nie mam z nimi kontaktu, bo telefony tam nie działają. Mam nadzieję, że wojna szybko się skończy i będę mogła do nich pojechać” – zaznaczyła kobieta.

Po ponad miesiącu w Polsce wraca do Sum Luba z dziewięcioletnim synem Aloszą. Jak wyjaśniła, uciekła razem z innymi do Polski po tym, jak na miasto spadły pierwsze bomby i rakiety. „Parę razy musieliśmy się chować w schronach. Do tego dużo terenów było zaminowanych. Teraz już wojska rosyjskie wyszły z Sum i jest bezpieczniej. Chcę tam bardzo wrócić do męża i wnuczka” – dodała Luba, która przed wojną była barmanką.

W hali dworca autobusowego w Lublinie czekała również Halina, która przyszła przekazać paczkę do rodziny na Ukrainę. W Polsce mieszka od kilku lat i pracuje przy produkcji kapusty. „Chcę wysłać dzieciom na święta torbę ze słodyczami, ciastami. Spakowałam też kawałek sera i kiełbasy. Z kolei synowej kupiłam blender, bo bardzo chciała. Na Ukrainie wszystko teraz bardzo podrożało” – wyjaśniła kobieta. Dodała, że jej syn dalej pracuje w Kamieńcu Podolskim jako spawacz, a córka po wybuchu wojny straciła pracę na poczcie w Kijowie.

Natomiast na autobus z Ukrainy czekała Julia, aby odebrać paczkę od rodziny z Łucka. Ekonomistka w rękach trzymała swojego pięciomiesięcznego synka Kiriła. Do Polski uciekli po drugim bombardowaniu Łucka. Znaleźli schronienie u znajomych w Lublinie. „Czujemy się bezpiecznie, nie budzą nas syreny alarmowe. Święta spędzimy w Polsce. Tutaj blisko nawet jest prawosławna cerkiew” – pokazuje w kierunku Katedry Przemienienia Pańskiego, którą widać z dworca PKS. „Już byłam tam wcześniej. To dla mnie ważne, bo znajduję tam uspokojenie. W te święta wszyscy będziemy na pewno modlić się o pokój na Ukrainie” – zaznaczyła Julia.

Autorka: Gabriela Bogaczyk, PAP.

Tagi:

Wykorzystujemy pliki cookies, by dowiedzieć się, w jaki sposób użytkownicy korzystają z naszej strony internetowej i móc usprawnić korzystanie z niej. Dalsze korzystanie z tej strony internetowej jest jednoznaczne z zaakceptowaniem polityki cookies, aktualnej polityki prywatności i aktualnych warunków użytkowania. Więcej informacji Akceptuję