Nepalczycy czują się zawiedzeni z powodu niespełnionych obietnic składanych przez rząd i organizacje pozarządowe. Pomimo wcześniejszych deklaracji pomoc do potrzebujących wciąż nie dotarła, a sektor pozarządowy stał się według nich osobną gałęzią gospodarki, w której zatrudnienie znajdują najlepiej wykształcone osoby.
Obietnice bez pokrycia i niespełnione nadzieje Nepalczyków
Jak mówi Tashbir Majhi z organizacjami pozarządowymi: – Zawsze jest to samo. Przyjeżdżają, robią zdjęcia i obiecują dużo, a potem nie wracają. Potem następni i następni, a nic się nie zmienia.
Dumre to niewielka wioska w dystrykcie Sindhupalchowk, w której 90 proc. domostw zostało zdewastowanych w wyniku trzęsienia ziemi w kwietniu 2015 roku. Obecnie stoi tam kilka rzędów blaszanych domów usytuowanych na tarasach ostro schodzącego ku rzece zbocza.
32-letni mężczyzna wyjaśnia: – Od trzęsienia ziemi postawiliśmy te blaszane domki. I nic więcej. W czasie wyborów byli tu politycy, a potem kilka organizacji pozarządowych.
Opisuje, że w trakcie kampanii wyborczej władz lokalnych, zorganizowanej po raz pierwszy od 20 lat, wręczano kwiaty i się uśmiechano. A politycy składali obietnice o odszkodowaniach dla zniszczonej wioski.
W Dumre pojawiali się także przedstawiciele organizacji pozarządowych, za każdym razem zapewniając o pomocy materialnej. Jak relacjonują mieszkańcy wioski, rozwieszali oni banery z logo swoich organizacji.
Preety Khatry mówi: – Kiedy pracowałam dla jednej z organizacji pozarządowych, takie sytuacje często się zdarzały. Ludzie byli źli, że organizacja robi sobie zdjęcie ze swoim banerem i potem się tym chwali przed darczyńcami. A faktycznie nie pomaga wiosce – opowiadała. Khatry próbowała rozmawiać o tym w organizacji, jednak wkrótce po tym zaczęto stopniowo odsuwać ją od pracy.
Pomaganie z sensem – dwie strony medalu
Realizujący rządowy projekt rozwoju hodowli zwierząt w górskich wioskach Guna Lama tłumaczy: – Po prostu zdarza się, że do tej samej wioski przyjeżdżają pracownicy kilku organizacji zrobić rozeznanie terenowe. Potem uznają, że inne miejsce bardziej potrzebuje wsparcia, a wśród ludzi rośnie frustracja.
W opinii Guny Lamy, który wcześniej pracował także w kilku organizacjach pozarządowych: – Nepal nie jest łatwym miejscem dla organizacji pozarządowych. Wiele projektów jest hamowana przez biurokrację – stwierdza.
Ponadto nakreśla: – Z drugiej strony wiele z tych wiosek ma swoje problemy społeczne, takie jak alkohol. Ludzie stają się też roszczeniowi i zdarza się, że organizacje muszą płacić uczestnikom warsztatów za udział.
Z punktu widzenia Surabhi Pudasaini, założycielki organizacji Galli Galli, zajmującej się prawami obywatelskimi: – Zacznijmy od tego, że wiele warsztatów jest niepotrzebnych i źle pomyślanych. Ludzie w tym czasie mogliby zająć się pracą np. na roli.
Zwraca też uwagę, że: – Po drugie ludzie walczą o przetrwanie, a wciąż żyją w kiepskich warunkach po trzęsieniu ziemi. W końcu to zalew organizacji pozarządowych nauczył Nepalczyków marnować rozdawaną pomoc.
Na terytorium Nepalu pierwsze podmioty sektora pozarządowego zarejestrowano pod koniec lat 80. ubiegłego wieku. Obecnie działa ok. 40 tys. lokalnych organizacji pozarządowych i ponad 250 zagranicznych.
Najlepiej wykształceni wolą pracować w organizacjach pozarządowych niż w innych dziedzinach gospodarki
Z przekazu Gyanu Adhikari ze śledczego portalu „The Record Nepal” wynika, że międzynarodowe organizacje prowadzą swoje projekty poprzez nepalskie organizacje.
W jego ocenie system najlepiej potrafią wykorzystać osoby ze znajomością języka angielskiego, z dobrym wykształceniem, należące do klasy średniej, które zamieszkują w Katmandu. Tacy ludzie mają ułatwiony dostęp do organizacji pozarządowych w porównaniu z mieszkańcami wsi, którzy zdecydowanie bardziej potrzebują pomocy.
Sareena Rai, działaczka społeczna z Katmandu, zaznacza: – Ale żeby rzeczywiście pomóc, trzeba znać kontekst kulturowy i lokalne uwarunkowania polityczne. Czyli posiadać umiejętności, których zagraniczni wolontariusze i zagraniczni pracownicy takich organizacji, może z nielicznymi wyjątkami, zupełnie nie mają.
Umożliwienie inwestycji szansą na uniezależnienie się od zagranicznej pomocy
Już w swoim artykule „Ulubieńcy darczyńców” z 2013 roku Adhikari dostrzegła jeszcze jedną ważną kwestię, a mianowicie, że konsultanci z Zachodu często zarabiają sześciocyfrowe kwoty w twardej walucie. Za to nepalscy pracownicy zatrudnieni w tych organizacjach otrzymują kilkakrotnie niższe stawki, ale wciąż znacznie powyżej wynagrodzeń w przemyśle. W konsekwencji prowadzi to do sytuacji, w której najlepiej wykształceni Nepalczycy wolą pracować w organizacjach pozarządowych zamiast zatrudniać się w innych sektorach gospodarki, co niekorzystnie wpływa na jej rozwój.
Według danych statystycznych prawie 10 proc. ubiegłorocznego budżetu Nepalu stanowiła pomoc rozwojowa w formie bezzwrotnych grantów, a niemal 20 proc. tzw. pożyczki rozwojowe.
Sumana Shrestha, ekonomistka pracująca wcześniej na Wall Street uzupełnia: – Jednocześnie w 2016 roku pieniądze przysłane przez Nepalczyków pracujących za granicą wyniosły 6,6 mld dolarów, czyli ponad 30 proc. PKB. To pięć razy więcej niż pomoc zagraniczna.
Ekspertka sugeruje, że władze powinny stworzyć możliwości inwestycji, a tym samym Nepalczycy przestaliby być uzależnieni od pomocy płynącej z zagranicy.
A.I., źródła: PAP.
Tekst oryginalny link do artykułu: PAP