Do 25 wzrosła liczba ofiar śmiertelnych dwóch eksplozji w szpitalu wojskowym Daud Chana w centrum Kabulu – podały we wtorek tamtejsze władze. Co najmniej 50 osób zostało rannych. Wszyscy napastnicy zostali zabici.
Lokalni urzędnicy poinformowali, że eksplozje miały miejsce przy wejściu do szpitala, w którym znajduje się 400 łóżek. Z ich relacji wynika, że napastnicy próbowali wedrzeć się w głąb budynku, ale zostali powstrzymani przez bojowników talibskich.
Rzecznik talibów Zabihullah Mudżahid powiedział, że walka trwała ok. 15 min i w tym czasie wszyscy napastnicy zostali zabici przez talibskie siły specjalne, zrzucone z helikopterów. Mudżahid dodał, że ofiary śmiertelne były także po stronie talibów, a wśród zabitych jest Mawlawi Hamdullah Muchlis, szef korpusu wojskowego w Kabulu i jeden z pierwszych wyższych rangą dowódców talibskich, którzy weszli do opuszczonego pałacu prezydenckiego po upadku miasta.
Według Agencji Reutera świadkowie twierdzą, że co najmniej dwa helikoptery przeleciały nad szpitalem w trakcie ataku. To oznaczałoby, że talibowie zaczęli używać sprzętu wojskowego, przechwyconego od Amerykanów po upadku prozachodniego rządu w Kabulu w połowie sierpnia.
Do zorganizowania ataku przyznało się Państwo Islamskie (IS), poinformowało o tym za pośrednictwem agencji Amak, swojej tuby propagandowej.
Wcześniej agencja prasowa Bakhtar przywołała słowa świadków wydarzenia, którzy poinformowali o pojawieniu się w pobliżu szpitala bojowników IS.
Wtorkowe ataki są kolejnymi w serii zamachów, które wstrząsnęły Afganistanem po przejęciu w sierpniu władzy przez talibów. Podważają one ich twierdzenia o przywróceniu stabilności i bezpieczeństwa w kraju po latach walk toczonych z siłami międzynarodowymi i wspieranym przez USA rządem.
Źródło: PAP.