230 lat temu, 4 kwietnia 1794 r. na polach wsi Racławice wojska powstańcze pod wodzą Tadeusza Kościuszki rozbiły siły rosyjskie gen. Aleksandra Tormasowa. Zwycięstwo dało impuls do wybuchu powstania w innych regionach Rzeczypospolitej i stało się częścią legendy Insurekcji Kościuszkowskiej.
„Ja, Tadeusz Kościuszko, przysięgam w obliczu Boga całemu Narodowi Polskiemu, iż powierzonej mi władzy na niczyj prywatny ucisk nie użyję, lecz jedynie jej dla obrony całości granic, odzyskania samodzielności Narodu i ugruntowania powszechnej wolności używać będę. Tak mi Panie Boże dopomóż i niewinna Męka Syna Twego” – mówił naczelnik powstania 24 marca 1794 r. na krakowskim Rynku. Na Wawelu zabrzmiał dzwon Zygmunta, a mieszkańcy miasta przypinali sobie kokardy w barwach flagi Francji, interpretowanych wówczas jako uniwersalny symbol walki o wolność. Mimo powszechnego entuzjazmu panującego po niemal dwóch latach od klęski Rzeczypospolitej w starciu z Rosją, sytuacja, w jakiej znajdowały się siły rozpoczynającego się powstania, była bardzo trudna. Okupujące Rzeczpospolitą siły rosyjskie posiadały ogromną przewagę, pozwalającą ich dowódcom na zduszenie zrywu w zarodku, tak aby nie rozlał się poza Małopolskę. Aby przetrwać, siły powstańcze potrzebowały szybkiego zwycięstwa wzmacniającego morale walczących.
Już 12 marca 1794 r. z Ostrołęki na południe kraju ruszył ze swoją brygadą kawalerii generał Antoni Madaliński. Był to jego sprzeciw wobec rozkazu ograniczenia liczebności oddziału. Po drodze walczył z Prusakami i Rosjanami. Na rozkaz ambasadora Osipa Igelströma oddziały rosyjskie w Krakowie opuściły miasto, aby zatrzymać Madalińskiego. W Krakowie pozostały tylko oddziały polskie, które kilkanaście dni później towarzyszyły Kościuszce w jego słynnej przysiędze. Dołączyli do nich ochotnicy z okolic Krakowa oraz oddziały zaopatrzone w tabory z bronią zdobyte na Rosjanach.
O poranku 1 kwietnia Kościuszko dał sygnał do wymarszu z Krakowa. Pierwszy postój zarządzono w Pleszowie, dziś wchodzącym w skład dzielnicy Nowa Huta. Tam Kościuszko przemówił do chłopów, nakłaniając ich do walki z zaborcami. Następnego dnia do wojsk Kościuszki dołączył generał Józef Zajączek, który przybył z Drezna, oraz Antoni Madaliński. Tego dnia siły powstańcze liczyły 2200 piechurów, 2000 kawalerzystów oraz około 2000 chłopów uzbrojonych w piki i kosy. Brakowało armat, Kościuszko posiadał ich tylko 12.
Przeciwnikiem oddziałów powstańczych miał być korpus utworzony z połączonych sił dowodzonych przez generałów Fiodora Denisowa oraz Aleksandra Tormasowa. Rosjanie posiadali ok. 5 tysięcy żołnierzy i kilkanaście armat. Siły Rosji osłabiała wzajemna niechęć dowódców. Mieli jednak wspólny plan: oskrzydlenie i jak najszybsze rozbicie sił Kościuszki.
O poranku 4 kwietnia wojska powstańcze ponownie podjęły marsz wzdłuż rzeki Szreniawy. Już o szóstej patrole dywizji dowodzonej przez generała Zajączka natknęły się na podjazd kozaków. Po krótkim starciu udało się wziąć do niewoli kilku nieprzyjaciół, którzy zdradzili Polakom kierunki przemarszu głównych sił Rosjan. Informacje szybko dotarły do Kościuszki, który mógł wybrać korzystne dla swoich wojsk pole bitwy. W tym czasie generał Denisow był kompletnie nieświadomy sytuacji. Dowodzona przez niego część korpusu, zgodnie z ustalonym dzień wcześniej planem, maszerowała na miejscowość Koniusza, gdzie spodziewał się zastać obóz wojsk Kościuszki. Dopiero tuż przed dotarciem na miejsce Rosjanin zorientował się, że popełnił błąd i pozostawił drugiego dowódcę bez żadnego wsparcia. Po rozmiękniętych od ulewnego deszczu drogach powoli ruszył w kierunku sił Tormasowa, który stał już oko w oko z siłami Kościuszki, rozważając najlepszy moment na podjęcie bitwy. Towarzyszący mu oficerowie nakłaniali go do oczekiwania na przybycie całości sił Denisowa. Postanowił, że po nadejściu na pole bitwy, uderzą na lewym skrzydle korpusu.
Rosjanie zajmowali Górę Zamczysko i sąsiadujące z nią Wzgórza Kościejowskie koło Racławic. Kościuszko postanowił oczekiwać, aż Rosjanie rozpoczną atak, zejdą w dolinę i zaczną się wspinać na wzgórza zajmowane przez Polaków. Liczył, że w tym momencie będzie mógł wykorzystać skromne siły artylerii, aby osłabić Rosjan. Tak stało się ok. godziny 15, gdy udało się zaskoczyć rosyjską piechotę atakującą lewe skrzydło Polaków. Szybko jednak Rosjanie odpowiedzieli ogniem własnej artylerii i szarżą kawalerii. Część lewego skrzydła załamała się i rozpoczęła ucieczkę z pola bitwy. Część żołnierzy dotarła do Krakowa, gdzie przekazali informację o rzekomej klęsce. W mieście wybuchła panika. Część mieszkańców uciekła w stronę pobliskiej granicy z Austrią. Władze powstańcze pozostające w mieście szybko opanowały sytuację i wzmocniły warty na murach miasta.
W drugiej fazie bitwy Rosjanie wycofali atak z lewego skrzydła i przystąpili do ostrzału centrum polskich sił. Kościuszko opanował sytuację i rozkazał odpowiedzieć ogniem artylerii. Po załamaniu na lewym skrzydle rozkazał je obsadzić kawalerzystami Madalińskiego. Niebezpieczny dla Polaków okazał się kolejny ruch Rosjan, którzy wysunęli przed swoją piechotę artylerię. Kościuszko uznał, że musi rozstrzygnąć losy bitwy frontalnym atakiem na centrum sił rosyjskich. Do ataku wyznaczył oddział 320 kosynierów, którzy niegdyś służyli w wojsku Rzeczypospolitej. „Zabrać mi chłopcy te armaty! Bóg i Ojczyzna! Naprzód wiara!” – zakrzyknął Kościuszko.
Naczelnik ruszył wraz z kosynierami. Gdy dopadli do pozycji rosyjskich, szesnastu kosynierów padło od rosyjskiej salwy. Do jednej z armat dobiegł pochodzący z Rzędowic koło Proszowa Wojciech Bartos. Uniemożliwił oddanie drugiego strzału, zatykając czapką otwór zapałowy. Pozostali chłopi rozprawili się z artylerzystami. Do ucieczki rzucili się grenadierzy osłaniający armaty. „Ci uzbrojeni chłopi, parci naprzód przez swoją piechotę, przełamali szyki naszego wojska” – wspominał jeden z oficerów rosyjskich. Bitwa nie była jednak rozstrzygnięta. Na lewym skrzydle zacięty bój toczył generał Józef Zajączek. W każdej chwili na polu bitwy mogły pojawić się oddziały Denisowa. Kościuszko postanowił więc przerzucić wszystkie dostępne rezerwy – głównie kosynierów i piechotę – na lewe skrzydło. Siły Rosjan, pod wrażeniem śmierci i wzięcia do polskiej niewoli dowódców kolumn walczących w tej części pola bitwy, wycofywały się. Dopiero pod wieczór pod Racławice dotarł generał Fiodor Denisow. Widząc klęskę Tormasowa, oddał kilka salw i wycofał się na wschód.
Zwycięstwo nie zostało w pełni wykorzystane, ponieważ w polskie szeregi wdało się rozprzężenie uniemożliwiające pościg za Rosjanami. Kosynierzy przystąpili do grabienia poległych Rosjan. „Zwycięstwo taktyczne było jednak niepowodzeniem operacyjnym” – pisał Stanisław Herbst. Około północy Kościuszko, w obawie przed niespodziewanym atakiem Denisowa, rozkazał cofnięcie się do Słomnik. Tam sporządził „Raport narodowi polskiemu o zwycięstwie pod Racławicami”, niemal natychmiast wydany drukiem jako ważne narzędzie propagandy insurekcyjnej. „Jakie są sprawy i dzieła Obywatelów twoich Narodzie, i jakie są obroty ważniejsze twej siły zbrojnej, znam być moją powinnością podług wyrazów Aktu Powstania Narodowego i czynię słodką mojego serca potrzebę, wierny Ci o tym uczynić raport. Narodzie! Podnieś ducha twojej odwagi i twojego obywatelstwa. Bóg potężny twej sprawie sprzyja. Ogół ludzi na całym świecie modły i łzy rzewliwe do niego za Tobą przesyła, a sami tylko tyrani i podłe ich narzędzia złorzeczą Twojemu przedsięwzięciu” – pisał Kościuszko.
Raport Kościuszki zapoczątkował legendę Racławic. Ważną rolę w jej kształtowaniu w pierwszych dniach zrywu odegrały także uroczystości po zwycięstwie, które zorganizowano w Krakowie. Do miasta wprowadzono zdobyczne armaty, a w Katedrze Wawelskiej Kościuszko przepasał Wojciecha Bartosa szarfą oficerską, mianował chorążym i nadał mu nazwisko „Głowacki”. W epoce zaborów bohater spod Racławic stał się symbolem poświęcenia chłopów w walce o niepodległość i przyjęcia tej warstwy społeczeństwa w szeregi rodzącego się nowoczesnego narodu.
Zwycięstwo i udział chłopów w przełomowym szturmie na rosyjskie armaty miało decydujący wpływ na akt ogłoszony przez Kościuszkę 7 maja w obozie pod Połańcem. Uniwersał połaniecki zakładał zniesienie poddaństwa osobistego chłopów, ich nieusuwalność z gospodarstw, zakaz odbierania gruntów przez szlachtę, ograniczał także pańszczyznę i inne powinności chłopów wobec właścicieli ziemskich. Wielu historyków ocenia Uniwersał jako najważniejszy element dorobku Insurekcji. „Chociaż Kościuszko poniósł klęskę, wskazał drogę walki o wolność poprzez zbiorowy wysiłek całego narodu i to stało się jego testamentem politycznym. Tę kościuszkowską myśl ideowo-polityczną podejmą Polacy podrywając się co pokolenie do walki o odbudowę państwa” – pisał Andrzej Zahorski w książce „Trzy powstania narodowe”.
7 kwietnia wieść o zwycięstwie Polaków dotarła do Warszawy za sprawą generała Tormasowa, który złożył raport faktycznie rządzącemu stolicą ambasadorowi Igelströmowi. Natychmiast zapadły decyzje na wypadek marszu Kościuszki na Warszawę. Rosjanie zdecydowali, że przyjmą oddziały powstańców bitwą na przedpolach miasta. W wypadku wybuchu powstania w Warszawie Rosjanie uważali, że stłumią „bunt” i zachowają siły na wypadek konfrontacji z armią Kościuszki. Plany te spaliły na panewce w momencie nagłego wybuchu Insurekcji Warszawskiej 17 kwietnia 1794 r. Zwycięstwo racławickie oraz wybuch powstania w Warszawie i Wilnie sprawiły, że zryw nabrał charakteru ogólnonarodowego. „Cała Polska uznała autorytet republikańskiej dyktatury Kościuszki. Żadnej nowej Targowicy nie było. Stanisław August oddał swą władzę do dyspozycji Naczelnika i narodu; książę Józef, wróciwszy z zagranicy, wyraził gotowość do służby jako prosty żołnierz” – pisał Władysław Konopczyński na kartach „Dziejów Polski nowożytnej”.
Autor: Michał Szukała, PAP.