Zabronić współpracy naukowej i medycznej z Chinami w zakresie nieetycznego pozyskiwania genów

Pracownik laboratorium umieszcza mikromacierz DNA na skanerze, Pekin, 22.08.2018 r. (Greg Baker/AFP via Getty Images)

Pracownik laboratorium umieszcza mikromacierz DNA na skanerze, Pekin, 22.08.2018 r. (Greg Baker/AFP via Getty Images)

Czwarta część 4-częściowego cyklu na temat Światowego Szczytu w sprawie Przymusowej Grabieży Organów

Analiza wiadomości

Naukowcy coraz bardziej obawiają się praktyki zbierania danych DNA przez Chiny. Genetyk David Curtis twierdzi, że masowe gromadzenie DNA przez Chiny może zostać wykorzystane przy tworzeniu bazy danych dla banku organów. Organizatorzy Światowego Szczytu w sprawie Zwalczania i Zapobiegania Przymusowej Grabieży Organów (ang. The World Summit on Combating and Preventing Forced Organ Harvesting) nawołują do bojkotu chińskiego środowiska medycznego i naukowego.

W jednej z najciekawszych prezentacji Szczytu sugerowano, że Chiny poprzez masowe przeprowadzanie testów genetycznych mogą budować bank genów, który mógłby być wykorzystywany w procesie przymusowej grabieży organów. Autor prezentacji profesor David Curtis, genetyk z Kolegium Uniwersyteckiego w Londynie (ang. University College London, UCL), argumentował, że niektóre czasopisma naukowe powinny odrzucać nadsyłane z Chin artykuły ze względu na rażące przypadki łamania praw człowieka w tym kraju.

Inni eksperci również coraz mniej chętnie angażują się we współpracę z naukowcami z Chin.

„Zdarzały się różne przypadki [oprotestowania] analiz danych genetycznych, zwłaszcza w kontekście monitoringu genetycznego lub identyfikacji genetycznej” – twierdzi profesor Margaret Kosal, która pracuje m.in. w Georgia Institute of Technology i Parker H. Petit Institute for Bioengineering and Bioscience.

„Na potrzeby mojej pracy dotyczącej implikacji nowych i przełomowych technologii z zakresu bezpieczeństwa badania te są jednymi z najbardziej konkretnych, opartych na naukowych podstawach, udokumentowanych, otwartych przykładów wykorzystania genetyki i algorytmów uczenia maszynowego [ML] przez ChRL [Chińską Republikę Ludową] oraz wyznacznikami potencjału. Zmagam się etycznie z pytaniami, w jakim kontekście, a nawet czy, powinnam ich używać [na przykład cytować i odnosić się do nich] w moich własnych pracach badawczych i wystąpieniach”.

Profesor Curtis stwierdził: „Wiemy, że [w Chinach] dochodzi do przymusowej grabieży organów. Wiemy, że ludzie są arbitralnie aresztowani, przetrzymywani, porywani – czasami bez procesu sądowego. Trzecią rzeczą, którą wiemy, i to od całkiem niedawna, jest to, że […] wykonuje się masowe testy genetyczne, które obejmują całe populacje, mniejszości etniczne i poszczególne regiony”.

Pracownik w laboratorium firmy Shenzhen Puruikang Biotechnology Co., Ltd., Shenzhen, prowincja Guangdong, Chiny, 26.08.2014 r. (VCG/VCG via Getty Images)

Pracownik w laboratorium firmy Shenzhen Puruikang Biotechnology Co., Ltd., Shenzhen, prowincja Guangdong, Chiny, 26.08.2014 r. (VCG/VCG via Getty Images)

Curtis powiedział, że „ludzie są czasami poddawani badaniom lekarskim, dostarczane są [ich] próbki krwi, a jedną z rzeczy, które się z tymi próbkami krwi robi, jest to, że można pobrać z nich DNA”.

Według badań Australijskiego Instytutu Polityki Strategicznej (ang. Australian Strategic Policy Institute) od 2017 roku chiński reżim zbiera DNA wszystkich 700 mln mężczyzn, aby ich śledzić i dzięki temu lepiej egzekwować wobec nich prawo. Amerykańska firma Thermo Fisher dostarcza podobno chińskim władzom zestawy testowe do badań DNA, które spełniają ich specyfikacje.

Jednak zbieranie DNA przez Chiny koncentrowało się uprzednio głównie na mniejszościach etnicznych i według Curtisa pozwala ono chińskim władzom na prowadzenie banku danych potencjalnych dawców narządów, którzy mogliby zostać poddani przymusowemu dawstwu organów.

W Chinach liczba dobrowolnych dawców narządów jest niewielka, a masowe gromadzenie DNA również napotyka opór. Organizacje zajmujące się prawami człowieka twierdzą, że w autorytarnym systemie, gdzie sprzeciw nie jest tolerowany, pobieranie DNA nie następuje za prawdziwie dobrowolną zgodą ludzi. Istnieje również obawa, że szeroko zakrojone badania DNA mogą być wykorzystane do karania członków rodzin dysydentów i aktywistów.

Według „The New York Times” policjanci w Chinach zażądali próbek krwi podczas masowych testów DNA chłopców w szkołach. Gazeta przytacza inny przypadek, gdzie 31-letni mężczyzna został groźbą zmuszony do oddania próbki krwi. Pan Jiang, informatyk z północnych Chin, opowiedział w wywiadzie dla „The New York Times” z 2019 roku o ostrzeżeniu ze strony władz: „Jeśli krew nie zostanie pobrana, to naszą rodzinę wpiszą na czarną listę”. Gdyby nie zastosował się do poleceń, to „on i jego rodzina zostaliby pozbawieni korzyści, takich jak prawo do podróżowania i pójścia do szpitala” – stwierdzono w artykule.

Biorąc pod uwagę naturę reżimu w Pekinie, Curtis powiedział: „Bardzo trudno jest uwierzyć, dlaczego [przymusowe pobieranie organów oparte na masowym gromadzeniu DNA] miałoby nie mieć miejsca. Mamy tutaj reżim, który zbiera próbki […] z których mogą uzyskać DNA od wszystkich tych ludzi. Wiemy, że nie mają skrupułów, by aresztować czy przetrzymywać ludzi. Wiemy, że nie mają skrupułów, jeśli chodzi o przymusowe pobieranie organów. To nadaje wyjątkowo straszny, nowy wymiar temu procederowi”.

Curtis dowodził, że zbiór potencjalnych ofiar poddanych przymusowej grabieży organów powiększył się w Chinach z więźniów skazanych na śmierć i skazańców do wszystkich więźniów w ogóle. A teraz chińskie „władze mogą przeszukiwać banki DNA, które posiadają. Mogą zidentyfikować odpowiedniego dawcę. […] To nie musi być więzień, to może być ktoś, kto po prostu spaceruje po ulicy, idzie do pracy lub szkoły, przebywa w domu. Rozlegnie się odgłos pukania w drzwi i ta osoba może zostać zatrzymana, zabrana z domu, z pracy – nigdy więcej nikt jej nie zobaczy, ponieważ posiada zgodność tkankową z kimś, kto potrzebuje transplantacji” – powiedział.

Według Curtisa tworzy to potencjalną możliwość, by cała populacja Chin stała się „ludzką farmą potencjalnych dawców narządów”. Jednocześnie podkreślił, że nie ma na to dowodów. Powiedział jednak: „Mamy dowody na to, że grabież organów ma miejsce. Mamy dowody na arbitralne zatrzymania i zaginięcia ludzi. I mamy dowody na to, że trwa masowe zbieranie DNA”.

„Dlaczego chińskie władze nie miałyby na przykład angażować się w przymusową grabież organów od Tybetańczyków, Ujgurów i więźniów, których DNA jest przechowywane w banku, jeśli wysoko postawiony urzędnik KPCh [Komunistycznej Partii Chin] potrzebuje przeszczepu nerki i w związku z tym musi zostać znaleziony organ zgodny tkankowo?” – zapytał.

Pracownik w laboratorium specjalizującym się w badaniach DNA, Pekin, 22.08.2018 r. (Greg Baker/AFP/Getty Images)

Pracownik w laboratorium specjalizującym się w badaniach DNA, Pekin, 22.08.2018 r. (Greg Baker/AFP/Getty Images)

Curtis powiedział, że jeśli banki genów są wykorzystywane do przeprowadzenia operacji przeszczepów, w których wykorzystuje się proceder przymusowej grabieży organów, to „w tę sprawę zamieszane są nie tylko służby bezpieczeństwa”. Kontynuował: „Aby to działało, muszą być zaangażowani lekarze, nauki genetyczne oraz wiele innych osób”, potrzebna jest sieć profesjonalistów ze środowiska nauki i medycyny.

Curtis stwierdził, że w przeciwieństwie do Wielkiej Brytanii, gdzie za udział w tak nieetycznych praktykach medycznych naukowcy trafiliby do więzienia, w Chinach nie ma przejrzystości ani rozliczalności. „Nie ma mechanizmu, który pozwalałby na sprzeciw wobec państwa i walkę o utrzymanie standardów etycznych, jeśli jest to przeciwne temu, czego chce państwo”.

Zważywszy wiedzę, jaką posiadał o przymusowych badaniach genetycznych i grabieży organów, Curtis, jako redaktor czasopisma genetycznego, nie czuł się komfortowo z powodu artykułów, które otrzymywał z Chin. „Dlaczego miałbym ufać, że naukowcy przeprowadzili swoje badania w sposób etyczny, skoro wiem, że [chińskie] środowisko naukowe i medyczne jest skłonne godzić się z takimi praktykami?”.

Curtis wyjaśnił: „To sprawia, że stajemy przed nowym, genetycznym aspektem tego problemu”. Powiedział, że powinniśmy coś z tym zrobić. „Myślę, że istnieje sposób, by wpłynąć na zachowanie Chin” – stwierdził. „Istnieją czułe miejsca i sprawy, na których im zależy, a jedną z nich jest uznanie w świecie naukowym oraz kariery ich naukowców”.

Curtis poruszył kwestię automatycznego odrzucania prac naukowych, jeśli pochodzą one z Chin. Postępował w ten sposób, gdy był redaktorem czasopisma naukowego „Annals of Human Genetics”, które ma siedzibę w Kolegium Uniwersyteckim w Londynie i jest publikowane przez Wiley.

Curtis napisał w e-mailu: „Czułem, że nie mógłbym dalej pracować jako redaktor, gdybym miał nadal zajmować się artykułami z Chin. Na corocznym spotkaniu z wydawcami, po dyskusji z zarządem, ustaliliśmy, że bojkot nie jest możliwy. W ramach kompromisu uzgodniliśmy, że będę mógł opublikować artykuł redakcyjny przedstawiający moje obawy i sugerujący, że odbiorcy mogliby rozważyć możliwość bojkotu. Ja i Thomas Schulze [z Uniwersytetu Ludwika i Maksymiliana w Monachium (niem. Ludwig-Maximilians-Universität München, LMU) i SUNY Upstate Medical University w Nowym Jorku] napisaliśmy artykuł redakcyjny. (Jest to mniej więcej tekst, który znajduje się w artykule gazety „The Guardian”). Kiedy wydawcy zobaczyli artykuł redakcyjny, odmówili jego publikacji i chcieli go zmienić. Odmówiłem wprowadzenia zmian, ponieważ uważałem, że odpowiadam za publikowaną treść, a nie za [spełnianie życzeń] wydawców. Ponieważ nie opublikowali mojego artykułu redakcyjnego, złożyłem rezygnację”.

Curtis, Schulze, Yves Moreau z KU Leuven ESAT-STADIUS w Belgii i Thomas Wenzel z Uniwersytetu Medycznego w Wiedniu w Austrii szukali innego miejsca, by opublikować list zatytułowany „Chiny – czy nadszedł czas rozważyć bojkot?” (ang. „China—is it time to consider a boycott?”).

Propozycja odrzucania wszystkich artykułów z Chin jest sprzeczna z zasadami często spotykanymi w klauzulach o niedyskryminacji ze względu na pochodzenie narodowe. Jest to jednak błędne podejście w przypadku, gdy niektóre narody popełniają zbrodnie przeciwko ludzkości i ludobójstwo.

Niedopuszczanie do takiej dyskryminacji, zwłaszcza wobec najpotężniejszego totalitarnego państwa na świecie, jest zaproszeniem do dalszego wzrostu jego potęgi. Niepodjęcie środków przeciwko ludobójstwu i zbrodniom przeciwko ludzkości czynionym przez to państwo oznacza, że nie przeciwstawiliśmy się tej największej z niesprawiedliwości. Czy nie powinniśmy dyskryminować ludobójstwa? Czy brak dyskryminacji w tym przypadku nie jest współudziałem w nieporównywalnie większej dyskryminacji?

Opublikowania listu odmówiły również inne czasopisma, w tym „Lancet”, „British Medical Journal” (BMJ) i „Journal of the American Medical Association” (JAMA).

List został jednak opublikowany w czerwcu przez „The Guardian”. Wyżej wymienione czasopisma medyczne zapewniały, że nie są nadmiernie uległe wobec Chin. Jednak autorzy listu stwierdzili, że zarówno wydawca Wiley, jak i wydawca „Lancet” sugerowali, iż publikacja listu mogłaby spowodować trudności dla ich biur w Chinach – o czym poinformował „The Guardian”.

Curtis wyjaśnił w e-mailu: „Zgodnie z moją umową ponosiłem wyłączną odpowiedzialność za to, co było publikowane, i mogłem po prostu odrzucić każdy artykuł pochodzący z Chin. Wiedziałem jednak, że nie będzie to zgodne z tym, czego ode mnie oczekiwano. Byłoby to niezgodne z polityką wydawcy, a redakcja by tego nie poparła (było to z nią omawiane). Zdałem sobie sprawę, że zająłem osobiste stanowisko, zatem postanowiłem odejść”.

Curtis zrezygnował w ramach protestu z redagowania „Annals of Human Genetics” we wrześniu 2020 roku, a jego decyzja została upubliczniona w czerwcu. W wywiadzie dla „The Guardian” powiedział: „Odszedłem, ponieważ publikacja artykułu została zablokowana przez kierowników wyższego szczebla w Wiley, którzy nie powinni ingerować w treść czasopisma naukowego. Powiedziano mi, że Wiley ma biuro w Pekinie, sugerując, że publikacja [artykułu] utrudniłaby [współpracę]. […] Wydawca nie ma prawa mówić redaktorowi, co może, a czego nie może publikować z powodu swoich mocnych powiązań z Chinami”.

Czasopismo „Annals of Human Genetics” pierwotnie nazywało się „Annals of Eugenics” – tytuł odnosił się do skompromitowanej naukowo dziedziny „ulepszania” gatunku ludzkiego poprzez eliminowanie rzekomych cech chorób psychicznych, skłonności przestępczych, czy jak w przypadku nazistowskich Niemiec, cech rasowych.

Przypadek Curtisa pokazuje niestety, że w dziedzinach mających czasami problemy z etyką to właśnie najbardziej etyczni naukowcy są zmuszani do opuszczenia stanowisk, dzięki którym mogliby wywierać dobry wpływ na innych.

Curtis nadal jednak pracuje nad wprowadzeniem bardziej etycznego podejścia w dziedzinie genetyki, zarówno publiczne wypowiadając się przeciwko przymusowemu pobieraniu danych genetycznych i przymusowej grabieży organów, jak i stawiając pytanie, czy nie należy oficjalnie przeprowadzić bojkotu medycznej i naukowej współpracy z Chinami.

Sir Geoffrey Nice QC, przewodniczący Trybunału dla Chin, w pierwszym dniu przesłuchań publicznych w Londynie, 8.12.2018 r. (Justin Palmer)

Sir Geoffrey Nice QC, przewodniczący Trybunału dla Chin, w pierwszym dniu przesłuchań publicznych w Londynie, 8.12.2018 r. (Justin Palmer)

„W przypadku czasopism naukowych oznaczałoby to, że nie bralibyśmy pod uwagę artykułów pochodzących z Chin, od chińskich lekarzy i chińskich naukowców” – powiedział. „W tych przypadkach mówilibyśmy: Słuchajcie, wiecie, że wasza profesja jest zamieszana w te praktyki [zbierania danych genetycznych i grabieży organów]. Nie będziemy traktować was jak naszych kolegów. Nie możemy uznawać, że stosujecie się do tych samych zasad etycznych co my”.

Curtis postulował, że to podniosłoby świadomość w chińskim środowisku medycznym i naukowym kwestii nieetycznych praktyk. Napisał w e-mailu: „Mamy nadzieję, że wkrótce uruchomimy stronę internetową, która pozwoli lekarzom i naukowcom dołączyć do bojkotu”.

Tuż po wystąpieniu Curtisa na Szczycie pięć organizacji non profit, które były organizatorami wydarzenia: Doctors Against Forced Organ Harvesting (DAFOH, pol. Lekarze przeciwko Grabieży Organów) ze Stanów Zjednoczonych, CAP Freedom of Conscience (pol. Koordynacja Stowarzyszeń i Osób na rzecz Wolności Sumienia) z Francji, Taiwan Association for International Care of Organ Transplants (pol. Tajwańskie Stowarzyszenie na rzecz Międzynarodowego Nadzoru nad Przeszczepami Narządów), Korea Association for Ethical Organ Transplants (pol. Koreańskie Stowarzyszenie na rzecz Etycznych Przeszczepów Narządów) z Korei Południowej oraz Transplant Tourism Research Association (pol. Stowarzyszenie Badawcze Turystyki Transplantacyjnej) z Japonii, wydały wspólną deklarację zatytułowaną „Powszechna deklaracja w sprawie zwalczania i zapobiegania grabieży organów”.

Artykuł 9. deklaracji bezpośrednio wspiera propozycję Curtisa. Stwierdza on: „Wszystkie rządy są zobowiązane: (1) do nakłaniania lekarzy do aktywnego zniechęcania swoich pacjentów do wyjazdu do Chin na operację przeszczepu; (2) do nakłaniania lekarzy, aby nie prowadzili szkoleń z zakresu chirurgii transplantacyjnej, ani nie zapewniali takiego szkolenia w swoich krajach chińskim lekarzom czy personelowi medycznemu; (3) do nakłaniania czasopism medycznych, aby odrzucały publikacje na temat „doświadczenia Chin” w medycynie transplantacyjnej; (4) do niewydawania wiz chińskim specjalistom medycznym poszukującym za granicą szkoleń w zakresie przeszczepiania narządów lub tkanek ciała; [oraz] (5) do nieuczestniczenia w międzynarodowych seminariach, sympozjach lub konferencjach chińskich lekarzy w dziedzinie transplantacji i chirurgii transplantacyjnej”.

W rzeczywistości potrzebujemy nie tylko bojkotu chińskiego środowiska medycznego i naukowego, o czym mówił Curtis, lecz także potrzebujemy przepisów zakazujących naukowcom i specjalistom medycznym współpracy z jakimkolwiek zagranicznym środowiskiem medycznym i naukowym, które jest zaangażowane w wysoce nieetyczne praktyki. To powinno się odnosić w takim samym stopniu do Komunistycznej Partii Chin dzisiaj, jak niegdyś powinno było mieć zastosowanie wobec nazistowskich Niemiec w latach 30. i 40. XX wieku.

Dzięki takiemu prawodawstwu wzrosłaby świadomość, że Zachód poważnie traktuje swoje zaangażowanie w obronę praw człowieka i gotowość do energicznego dochodzenia tych praw w obliczu przytłaczającej władzy nieliberalnych partii politycznych, takich jak KPCh. Podniosłaby się świadomość w Chinach, gdzie restrykcyjny wpływ takiego prawa przyniósłby konsekwencje dla poparcia i przywództwa KPCh w nieetycznych praktykach medycznych i naukowych, co zmusiłoby ją do zaprzestania przymusowego zbierania DNA i procederu grabieży organów. W krajach, które cieszą się przywilejem wolności, musimy traktować te kwestie z najwyższą powagą, gdyż jeśli chodzi o zwolenników Falun Gong, Ujgurów i Tybetańczyków w Chinach, to są oni podmiotami ludobójstwa.

Przeczytaj część 1., część 2.część 3. (w języku angielskim).

Poglądy wyrażone w tym artykule są opiniami autora i niekoniecznie odzwierciedlają poglądy „The Epoch Times”.

Anders Corr uzyskał tytuł licencjata/magistra nauk politycznych na Uniwersytecie Yale (2001) oraz doktorat z dziedziny zarządzania na Uniwersytecie Harvarda (2008). Jest dyrektorem w Corr Analytics Inc., wydawcą Journal of Political Risk, prowadził szeroko zakrojone badania w Ameryce Północnej, Europie i Azji. Jest autorem książek „The Concentration of Power” i „No Trespassing”, pod jego redakcją ukazała się książka „Great Powers, Grand Strategies”.
@anderscorr

Tekst oryginalny ukazał się w anglojęzycznej edycji „The Epoch Times” dnia 2021-09-28, link do artykułu: https://www.theepochtimes.com/ban-scientific-and-medical-cooperation-with-chinas-unethical-gene-harvesting_4020580.html

Tagi:

Wykorzystujemy pliki cookies, by dowiedzieć się, w jaki sposób użytkownicy korzystają z naszej strony internetowej i móc usprawnić korzystanie z niej. Dalsze korzystanie z tej strony internetowej jest jednoznaczne z zaakceptowaniem polityki cookies, aktualnej polityki prywatności i aktualnych warunków użytkowania. Więcej informacji Akceptuję