Brytyjski premier Boris Johnson potwierdził w liście do przewodniczącego Rady Europejskiej Donalda Tuska, że zgadza się na opóźnienie brexitu, ale podkreślił, że nie będzie dalszego jego opóźniania poza 31 stycznia 2020 roku.
„Na mocy brytyjskiej ustawy o wystąpieniu z Unii Europejskiej (nr 2) z 2019, która została nałożona na ten rząd wbrew jego woli, nie mam prawa do podejmowania jakichkolwiek innych działań niż potwierdzenie formalnej zgody Wielkiej Brytanii na to przedłużenie” – napisał Johnson.
„To niechciane przedłużenie członkostwa Wielkiej Brytanii w UE jest szkodliwe dla naszej demokracji” – dodał brytyjski premier.
Johnson w sobotę 19 października wysłał formalny wniosek – choć się pod nim nie podpisał – do UE o przesunięcie brexitu do 31 stycznia 2020 roku. Został do tego zmuszony na mocy wspomnianej w liście ustawy, tzw. ustawy Benna, która nakazywała mu wysłać taki wniosek, jeśli do 19 października parlament nie zaakceptuje porozumienia z UE o warunkach wyjścia albo nie zgodzi się na brexit bez umowy.
Porozumienie z UE zostało uzgodnione w czwartek 17 października i posłowie w zeszłym tygodniu poparli powiązaną z nim ustawę, zgadzając się na skierowanie jej do pracy w komisjach, ale odrzucili wniosek rządu o szybką ścieżkę legislacyjną dla niej. To ostatecznie przesądziło, że powtarzana wielokrotnie obietnica Johnsona o wyjściu Wielkiej Brytanii z UE 31 października – z umową lub bez – nie zostanie dotrzymana.
Wcześniej w poniedziałek Unia Europejska poinformowała, że zgadza się na elastyczne przesunięcie brexitu, tzn., że jeśli Wielka Brytania podejmie odpowiednie decyzje i przyjmie niezbędne ustawy, będzie mogła wystąpić wcześniej niż 31 stycznia 2020 roku.
Z Londynu Bartłomiej Niedziński, PAP.