LUBLIN — Shen Yun Performing Arts już drugi raz w tym roku zagościło na polskiej ziemi. Tym razem Centrum Spotkania Kultur w Lublinie zaprosiło spektakl na swą scenę w dniach 17-19 maja. Pośród wszelakich wystaw artystycznych zdobiących rozległe korytarze instytucji, banery Shen Yun informowały o wyjątkowości wieczoru. Renomowane przedstawienie z Nowego Jorku ponownie ukazało perfekcję, która jest efektem wielogodzinnych ćwiczeń, przygotowań, pielęgnowania przez artystów ich pasji oraz wewnętrznego spokoju.
To dopiero początek, ponieważ występy będą trwały przez dwa kolejne dni, do czwartku włącznie.
Po spektaklu we wtorek 17 maja zainteresowaniem cieszyło się stoisko Shen Yun Shop. Można było w nim kupić pamiątki związane z przedstawieniem, a także książkę „Zhuan Falun”, ukazywaną w kilku kluczowych scenach przedstawienia. To właśnie przy tym stoisku polskiej edycji „The Epoch Times” udało się przeprowadzić interesującą rozmowę z panią Hanną Caban, która widziała Shen Yun w tym roku po raz pierwszy.
Jak mówi pani Hanna, z wykształcenia ginekolog i seksuolog: „Spektakl uważam za zupełnie wyjątkowy. Dużo podróżuję po świecie i lubię tego rodzaju sztukę, a szczególnie łyżwiarstwo figurowe. W związku z tym jest to trochę pokrewne. Zauważyłam, że dużo figur łyżwiarze ściągnęli z tej klasycznej sztuki chińskiej, więc przy okazji miałam możliwość [się o tym dowiedzieć]. Zresztą chińskie pary sportowe słyną z tego. Już teraz wiem, skąd czerpią inspirację” – powiedziała.
Pani Hanna była również zachwycona scenerią oraz opatentowanym trójwymiarowym tłem, którego artyści używają, by móc jeszcze głębiej, w „magiczny” sposób, zobrazować historie sprzed kilku tysięcy lat.
„Te trójwymiarowe sceny łączone wirtualne razem z realnymi były naprawdę bardzo dobrze zrobione, naprawdę obłędne! Jestem bardzo zadowolona, że byłam, i mam nadzieję, że jeszcze coś takiego będzie w naszym mieście możliwe do obejrzenia. Także – jestem zachwycona” – dodała.
„Fantastyczne było to, że było to tak lekko wykonane. Ewolucje i figury, wyskoki, salta, wszystko było absolutnie najwyższej próby, a sprawiało wrażenie takiej lekkości. Sprawiało wrażenie, jakby to było wykonywane ot tak sobie, zupełnie bez żadnego wysiłku. I to już świadczy o tym, że to była sztuka [pisana] przez najwyższe ‘S’. Naprawdę jestem zachwycona”.
Nawiązując do czasów postpandemicznych w Polsce, pani Hanna spoważniała, gdyż stres po zamknięciach nadal pozostał w ludzkich sercach. Mimo tego spektakl cieszył się ogromnym zainteresowaniem.
„Byłam zupełnie w szoku, że już miesiąc (z kawałkiem) przed występem, [jedynie] pojedyncze co lepsze miejsca pozostały” – powiedziała pani Hanna, nawiązując do wypełnionego widzami teatru.
Shen Yun zaprezentowało wspaniałe występy tancerzy, którzy opanowali do perfekcji trudne ruchy chińskiego tańca klasycznego, a także unikatową orkiestrę, łączącą wschodnie i zachodnie brzmienie w spójną całość. Panią Hannę zachwyciło przede wszystkim starożytne erhu, niewielki, niepozorny instrument.
„Przyznam, że jestem pod wrażeniem jeszcze tego instrumentu […]. Dwustrunowy, to, co ta pani [wirtuozka erhu] potrafiła zrobić na tym instrumencie, to już naprawdę jest wirtuozeria!” – dodała z uśmiechem.
Doceniła również moc sopranu, który w drugiej połowie przedstawienia zatrząsł całą sceną: „Pani, która śpiewała, głos miała fantastyczny!”.
Podczas rozmowy o tradycyjnej chińskiej kulturze przed komunizmem pani Hanna nawiązała do duchowych elementów spektaklu.
„Myślę, że jest dobrze sobie przypomnieć, że człowiek, w odróżnieniu od animalsa, składa się jednak z trzech składowych i najważniejsza jest ta duchowa. Myślę, że to jest warte przypomnienia. I może jeszcze przesłanie, że można mieć wszystko i nie dostąpić [Niebios], nie z tego czerpiemy szczęście i że ten nadmiar [wszystkiego] zasadniczo nam nie pomaga” – dodała pani Hanna.
„Zresztą jak obserwuję na co dzień […] młode pokolenie w tej chwili, które ma wszystko, w porównaniu z pokoleniem jednym czy dwa wstecz, powojennym chociażby, nie wiem, kto jest szczęśliwszy. Myślę, że nawet to pokolenie powojenne, które nic nie miało i które musiało na wszystko ciężko pracować, które cieszyło się nawet zabawą jakimś kijem – [zwykła] piłka to było przecież wielkie coś!”.
„Nasze dzieci mają wszystko, mają wszystko łatwo i przyjemnie, bez jakiegokolwiek starania się o to. Czy one są szczęśliwe, to tego nie widać” – powiedziała pani Hanna.
Nawiązując do widzów, dla których Shen Yun jest zupełną nowością i którzy nie mieli jeszcze okazji obejrzeć spektaklu, pani Hanna powiedziała, że naprawdę warto przyjść na spektakl: „To jest warte tych pieniędzy, naprawdę. Dlatego, że odczucia są zupełnie inne, że jest to spektakl zupełnie inny”.
Dodała, że występ Shen Yun był dla niej „klamrą”. „Pamiętam, że ostatni dzień, kiedy był tutaj występ baletu, przed samą pandemią, kiedy kupiłam bilet, to był ostatni dzień, bo byłam szóstego marca, a siódmego już zaczęło być tak, jak było. Tak że jakoś taka klamra dzisiaj”.
„Jestem bardzo szczęśliwa, że tu byłam i bardzo zadowolona, że kupiłam ten bilet” – powiedziała.
Relacja Krzysztofa Olesińskiego.
„The Epoch Times” jest patronem medialnym Shen Yun Performing Arts. Od momentu powstania Shen Yun w 2006 roku z dumą zamieszczamy wywiady z widzami, w których opisują oni swoje wrażenia ze spektakli.