Zamknięcie tysięcy fabryk w Chinach na skutek koronawirusa zaczyna być odczuwalne przez firmy w Polsce. Komponenty z Chin nie docierają na czas, a to powoduje przestoje w krajowej produkcji. Konsekwencją jest też mniejsze zapotrzebowanie na pracowników linii produkcyjnych.
Z powodu rozprzestrzenienia się koronawirusa Chiny zamknęły tysiące fabryk. Ekspertka ekonomiczna Konfederacji Lewiatan Sonia Buchholtz stwierdziła w wywiadzie dla PAP, że początkowo – ze względu na Chiński Nowy Rok – nie miało to żadnego wpływu na polskie firmy korzystające z chińskich komponentów. „Poddostawcy mieli to wkalkulowane, poczynili zapasy, więc przynajmniej na samym początku tego nie odczuwali. Ale ponieważ ten okres się przedłuża i fabryki nadal nie pracują, to zaczyna to być odczuwalne dla tych firm, których zapasy były mniejsze” – powiedziała.
Dodała, że na razie nie widać tego w danych, bo jest to zbyt świeża sprawa. Poza tym firmy nie chcą się dzielić takimi informacjami.
„W tej chwili firmy poszukują alternatywnych dostawców lub dostosowują procesy produkcyjne, aby ucierpieć jak najmniej. W danych natomiast widać, że polskie przetwórstwo nabywa znaczne ilości stali z Chin, a przedłużające się przestoje z pewnością utrudniają płynny proces produkcyjny” – stwierdziła ekspertka.
Odczuwalny deficyt
„W imporcie chińskich dóbr do Polski znaczącą rolę odgrywają wyroby elektromaszynowe, metalurgiczne i chemiczne – z uwagi na konkurencyjność cenową Chin oczekiwalibyśmy, że tam właśnie będą najbardziej odczuwalne deficyty. Ich zastąpienie może też nie być łatwe, ani tanie, ale w skrajnym przypadku pandemii może być wręcz krótkookresowo niemożliwe” – oceniła Sonia Buchholtz.
Wpływ sytuacji w Chinach na polskie firmy obserwują niektóre agencje zatrudnienia. „Komponenty z Chin nie są na czas dostarczane, przez co pracownicy firm produkcyjnych mają teraz mniej pracy. To nie jest jeszcze nagminna sytuacja, ale już się pojawiają takie sygnały” – powiedziała PAP Karina Knyż-Grzywa ze Stowarzyszenia Agencji Zatrudnienia.
Dyrektor agencji rekrutacyjnej Manpower Tomasz Walenczak dodał, że część firm w wyniku opóźnienia w dostawach elementów z Chin podjęło decyzje o przestojach, przesunięciach projektów lub zmniejszyły swoje zapotrzebowanie na pracowników zatrudnionych w oparciu o elastyczne formy zatrudnienia. „Dotyka to szczególnie przedsiębiorstw w branży motoryzacyjnej, FMCG i produkujących sprzęt elektroniczny” – stwierdził.
Sytuacja tymczasowa
Według Walenczaka firmy bardzo ostrożnie podejmują decyzje związane z redukcjami etatów ze względu na niedobór wykwalifikowanych pracowników. „Czas i koszt pozyskania nowych zasobów kadrowych może być dla nich zdecydowanie bardziej kosztowny niż chwilowe ograniczenie liczby etatów. Wiele z organizacji traktuje obecną sytuację jako tymczasową, nie zmienia liczby pracowników, chcąc być przygotowanym na nowe zamówienia i projekty” – ocenił.
Jak podkreślił, są też pojedyncze przykłady, kiedy sytuacja w Chinach wpływa na wzrost zatrudnienia w Polsce. „U jednego z naszych klientów, który swoje siły produkcyjne dzieli między Polskę a Chiny, zauważyliśmy przeniesienie większej liczby zamówień nad Wisłę, co w efekcie doprowadziło do zwiększenia liczby zatrudnionych” – zauważył.
Mateusz Żydek z agencji zatrudnienia Randstad stwierdził, że firmy analizują sytuację i przygotowują się na różne scenariusze, jednak na razie nie widać żadnych sygnałów o opóźnieniach wpływających na funkcjonowanie firm, realizację zamówień i na zatrudnienie pracowników.
Źródło: PAP.