Choć niektórzy przebywający po raz pierwszy niedaleko zapory Nezahualcóyotl, zwanej także Malpaso, w meksykańskim stanie Chiapas mogą przecierać oczy ze zdziwienia, to nie jest fatamorgana. Brak deszczu i przenikająca Meksyk susza sprawiły, że poziom wód z dnia na dzień coraz bardziej opada. Na skutek działania upałów miało miejsce niecodzienne wydarzenie, które przyciągnęło uwagę zarówno turystów, jak i miejscowej ludności. Ze zbiornika wyłoniła się fasada świątyni wybudowanej między 1550 a 1600 rokiem przez dominikanów. Kościół od ponad pół wieku znajduje się pod taflą wody. Po raz ostatni oglądano go cztery lata temu.
Od czasu kiedy zniknął w toni wody, można go było podziwiać trzy razy
Do zatonięcia budowli doszło w 1966 roku pod koniec budowy zapory Nezahualcóyotl na rzece Grijalva.
Woda zalała wówczas nie tylko miejscowość Quechula, gdzie mieściła się świątynia, ale i pobliskie miasta, zmuszając mieszkańców do opuszczenia rodzinnych domów.
Kościół znajdujący się od ponad 50 lat pod wodą pozostaje zdaniem ekspertów w całkiem dobrym stanie, jak na warunki w jakich się znajduje. Do uszkodzeń niektórych ścian doprowadziło silne trzęsienie ziemi, mające miejsce w 2017 roku.
Jak relacjonują lokalne media, poziom wody w tym regionie jest najniższy z odnotowanych w ciągu ostatnich 12 lat.
Osoby odpowiedzialne za budowlę wyjaśniają natomiast, że wraz z nadejściem pory deszczowej kościół ponownie zniknie pod wodą.
Echo powodzi i miejscowa legenda
Z miejscem wiąże się też lokalna legenda, według której na dnie zbiornika spoczywają trzy skrzynie pełne złota. Z opowieści wynika, że skarb zostawił ponoć jeden z zamożnych właścicieli ziemskich, który w trakcie powodzi musiał uciekać i zostawić swój majątek.
Źródła: Mexico News Daily, Corazón de Chiapas, Maritime Herald, Interia Fakty.