Kojarzą się z wolnością, pięknem i dostojnością. Mają umiejętności, o których nie wszyscy wiemy. Nie ukryjemy przed nimi naszej prawdziwej natury. Konie komunikują się niewerbalnie mową ciała, poprzez mimikę, postawę ciała i ruch. Często są to bardzo subtelne sygnały. Rozpoznają je między sobą, mowę ciała rozpoznają także u innych zwierząt i u ludzi. Obserwowanie i poznawanie koni może nauczyć nas empatii – opowiada w wywiadzie dla „The Epoch Times” Małgorzata Prus-Zimna, właścicielka stajni i hodowca koni.
Rozszyfrują emocje człowieka
Pasjonatka tych niezwykłych stworzeń zwraca uwagę, że konie mają zdolność błyskawicznego sczytywania napięć ludzkiego ciała, czyli tak naprawdę naszych emocji, uczuć. Twierdzi, że zwierzęta te wiedzą o nas więcej niż my o nich.
– Ta umiejętność sczytywania energii jest im potrzebna po to, żeby przetrwały. One sczytują spokój, agresję, każdy stan emocjonalny i zachowują się adekwatnie do sytuacji, z którą się spotykają. Nie lubią ciężkich energii, pod jej wpływem same stają się nerwowe. Pracując, zwłaszcza z młodymi końmi, należy być oazą spokoju – tłumaczy.
Małgorzata Prus-Zimna, wspominając o warsztatach „Konie uczą ludzi”, mówi: – My mamy jakąś wiedzę o sobie, ale ona niekoniecznie jest wiedzą prawdziwą. Myślimy, że jesteśmy odważni albo łagodni, a okazuje się, że niekoniecznie. Natomiast konie pokazują nam prawdę o nas, bo one nas odbierają bez żadnych gadżetów, bez tego, co posiadamy, tylko takimi, jakimi jesteśmy naprawdę. Nieważne, jak jesteśmy ubrani, ważne, kim jesteśmy.
Rozmówczyni nazywa to „komunikacją z serca do serca”. Zaznacza, że pracując z końmi, możemy nauczyć się, że najważniejsze jest wnętrze człowieka.
Respektowanie zasad i granic
Małgorzata Prus-Zimna mówi: – Myślę, że możemy się od nich jeszcze nauczyć zachowania w stadzie, bo tak samo jak konie są stadne, my ludzie też jesteśmy stadni.
W opinii Małgorzaty Prus-Zimnej ludzie powinni uczyć się od koni poszanowania granic w stadzie. Zwierzęta te pilnują, by bez aprobaty do nich nie podchodzić. Jeśli inny członek stada chce się zbliżyć, muszą wyrazić na to zgodę, określają przy tym, na jaką odległość może podejść. Okazują to mową ciała. Kiedy nie życzą sobie, by inny koń się zbliżył, demonstrują to, odpowiednio, stopniując sygnały ostrzegawcze, które zawsze występują. Konie uprzedzają, że coś im się nie podoba, i każdy, kto obcuje z nimi dłużej, może rozpoznać poszczególne fazy, nawet jeśli czasem następują one po sobie bardzo szybko.
Jak tłumaczy: – W momencie kiedy koń nie życzy sobie, żeby ktoś naruszył jego granice, podszedł za blisko, daje drugiemu sygnały, a ostrzegany koń może wybrać, czy się wycofa, czy chce się zmierzyć. Najpierw to jest mocne spojrzenie z presją, co widać po napięciu gałki ocznej. Jeżeli drugi koń nie zareaguje na nie, to wtedy wykonuje balans ciała w jego stronę, może tupnąć. Jeżeli to nie pomaga, to kładzie uszy po sobie. Jeżeli już na to nie zareaguje, to idą w ruch zęby albo kopyta, i wtedy jest takie wyraźne „Idź sobie! Nie pozwalam!”. To nigdy nie jest bez uprzedzenia.
Małgorzata Prus-Zimna dostrzega kolejne podobieństwo środowisk koni i ludzi, a mianowicie: – Im koń ma wyższą hierarchię w stadzie, tym mniej musi pokazywać: nie podchodź! Klacz alfa, jak się zbliża, to się jej ustępuje. Ma taki wysoki szacunek w stadzie, że sama jej obecność powoduje, że inne konie wiedzą, gdzie jest ich miejsce. Doskonale znają swoje pozycje w stadzie, które zresztą ulegają zmianie i dlatego codziennie sprawdzają, czy hierarchia się nie zmieniła.
Ekspertka wyjaśnia, że relacje w stadzie zmieniają się dynamicznie, np. gdy jeden koń wyjdzie ze stada bądź do niego dołączy. Zależą zatem zarówno od liczby, jak i kondycji jego członków. Przypomina to według Prus-Zimnej sytuację, gdy zostaje zatrudniony nowy pracownik i dotychczasowe układy muszą ulec zmianie.
Wśród koni przewodzi klacz
– W naturalnym środowisku stado składa się z klaczy, ze źrebiąt i z ogiera, który chroni. To nie ogier prowadzi stado, tylko klacz. Jaka to jest klacz? Najmądrzejsza. Ta, która wie, gdzie znaleźć wodę do picia, gdzie prowadzić na pastwiska i ma na tyle silną osobowość, że inne konie uznają jej wyższość. Konie wiedzą, której klaczy pozwolić dowodzić – opowiada Prus-Zimna.
Dodaje, że najmądrzejsza nie oznacza najstarsza, tylko najsilniejsza i ta, której stado może zawierzyć, że nie poprowadzi ich w ogień lub przepaść.
– Miałam stado z klaczą alfa o imieniu Duma i przyszła inna klacz, która była silniejsza. Duma jej po prostu ustąpiła. Różnie bywa, albo ta słabsza może być w danej chwili mądrzejsza i nie wchodzi w konflikt, nie przepycha się o tę władzę, albo będą chciały się przekonać, kto jest silniejszy i kto ma sprawować władzę – podaje Prus-Zimna.
Jak tłumaczy, klacz alfa jest nie tylko najbardziej decyzyjna, ustala porządek i zasady dozwolonych zachowań czy dyscyplinuje inne konie, lecz przede wszystkim ciąży na niej odpowiedzialność za stado dlatego niemal bezustannie czuwa.
– Jeżeli ona zauważy zagrożenie i rzuci się do ucieczki, to żaden z innych koni nie zastanawia się dlaczego, tylko ślepo biegnie za nią. To jest bezgraniczne zaufanie do konia, który prowadzi. Moja Duma do tego stopnia czuła się odpowiedzialna, że miała napięcie mięśniowe z tego stresu, nie pozwalała sobie na relaks, co nie było najlepsze dla jej zdrowia – relacjonuje Prus-Zimna.
Różne charaktery
Małgorzata Prus-Zimna zaznacza, że konie mają różne osobowości i nie każdy pragnie władzy, niektóre: „świetnie się czują z tym, że mogą za kimś podążać i nie mają tej odpowiedzialności, bo są słabsze psychicznie, delikatniejsze.
Niezależnie od jego charakteru: – Musimy konia przede wszystkim oswoić, żeby poczuł się bezpiecznie w miejscu, w którym jest, i w towarzystwie człowieka, czyli trzeba zbudować zaufanie, które pozwoli mu się dobrze czuć. Do tego niezbędne są opanowanie i spokój – wyjaśnia.
Zwraca jednak uwagę, że samo zaufanie nie wystarczy. – Jeżeli będziemy mieli tylko zaufanie, to koń może dla nas stać się zwierzęciem niebezpiecznym, bo jest duży i może chcieć nas zdominować – przestrzega Prus-Zimna.
– Dlatego musimy też wykształcić szacunek do siebie. Koń nam pokazuje swoje granice, ale my też pokazujemy swoje granice. Koń to rozumie, bo w stadzie tak się komunikują. Zdobycie szacunku konia nie jest prostą sprawą, ale kiedy się to uda, koń nie tylko będzie czuł się bezpiecznie, ale również sobie „pomyśli”: „Ty to jesteś ktoś, chętnie za tobą podążę”. Stajemy się dla niego kimś ważnym i będzie chętnie z nami współpracował. To jest tak, jak z klaczą alfa. To nie wynika z przemocy, tylko z naturalnej psychiki konia, one tak funkcjonują – zapewnia.
Każdy koń wymaga indywidualnego podejścia. Jak mówi Małgorzata Prus-Zimna, ilość pracy zależy m.in. od naszych oczekiwań i od psychiki konia, czy jest bardziej zrównoważony, pewniejszy siebie, czy nieufny, zamknięty w sobie.
– Śmialiśmy się, ponieważ założenie siodła na mojego konia, który się u mnie urodził, wychował, był prowadzony z szacunkiem, i wejście na niego jeźdźca, dla obserwatorów przyzwyczajonych do innego zachowania konia, było nudne, bo nic się nie działo. Koń miał takie zaufanie, że stał spokojnie, można było na niego wsiąść i pojechać. Ale nie można powiedzieć, że ta praca trwała 15 min, to był proces wychowania od jego urodzenia – wspomina.
Dodaje: – Oczywiście trafiają się konie, które nie miały takich korzystnych warunków i wtedy trzeba z nimi tak pracować, żeby zapomniały o złych doświadczeniach i zbudowały z nami relację. Potrzeba czasem lat, żeby z koniem, który przeżył traumę związaną ze złym traktowaniem przez człowieka, odbudować to, co zostało zniszczone. Koń ma wrażliwą psychikę i bardzo dobrą pamięć. Nawet jeśli nad nim pracujemy, żeby był spokojniejszy, może się zdarzyć, że znajdzie się w miejscu, które mu przypomni tamto złe doświadczenie, i spłoszy się, bryknie, bo zachowa się lękowo, ucieczkowo – tak, jak zachował się wtedy, kiedy mu się coś złego działo.
Płochliwe
Jak tłumaczy Prus-Zimna, konie to wrażliwe zwierzęta, łatwo je spłoszyć. Praktycznie boją się wszystkiego, czego nie znają: może to być kura, płachta albo szeleszcząca butelka. Aby więc mogły współpracować z ludźmi należy „odczulić” je na wszystko, czego się boi, to tzw. habituacja.
Przestraszony koń ucieka.
– To jest mądrość tego gatunku, bo on dzięki temu przetrwał. Konie żyją 50 mln lat i są roślinożercami pozbawionymi atrybutów agresji, bo nie mają ani rogów, ani kłów. Owszem mają zęby, ale do jedzenia, a kopyta do biegania, dopiero przyparte do muru używają ich, żeby się bronić. Koń, jeżeli tylko może, kiedy znajdzie się w trudnej dla siebie sytuacji, na pewno ucieknie.
Praca polega na tym, żeby go oswajać. Pokazać mu daną rzecz, by mógł ją powąchać. Boi się agresywnego zachowania, czyli napięcia związanego z agresją. Konie nie lubią patrzenia w oczy, bo to jest zachowanie drapieżne. Drapieżnik, jak atakuje, to patrzy w oczy – ocenia Prus-Zimna.
Podaje, że dobrym sposobem, by koń nie bał się czegoś, co na niego „idzie”, jest przysunięcie tej rzeczy do niego, po czym odsunięcie jej. Upewnia to konia, że nie jest to drapieżnik, gdyż ten nigdy się nie cofa.
Zdaniem Małgorzaty Prus-Zimnej najistotniejsze w relacji z każdym zwierzęciem, nie tylko koniem, jest wiedzieć, jakie dany gatunek ma potrzeby i poznać jego język, by nasza komunikacja była dla niego zrozumiała.
Natura obdarzyła konie niezwykłym „detektorem” wykrywania naszych emocji. Dlatego Małgorzata Prus-Zimna zachęca, by o tym pamiętać i nie liczyć na to, że uda nam się je przekonać do siebie fałszywymi gestami.
– Konie sczytują nie tylko twarz, ale głębsze nasze uczucia. Jeżeli będziemy się uśmiechać, ale ten uśmiech będzie nieszczery to koń wie, że on jest nieszczery – podsumowuje.