Yu Ming, odnoszący sukcesy biznesmen z Chin, który przez wiele lat stawiał czoła licznym niesprawiedliwościom, dziś patrząc z nowego punktu widzenia – ze Stanów Zjednoczonych – chce podzielić się ze światem tym, co widział w swoim kraju ojczystym.
Aby ujawnić tortury, które były częścią chińskich przygotowań do igrzysk olimpijskich, zorganizował próbę ucieczki z obozu pracy. Jej historia brzmi niczym scenariusz filmu z Hollywood. Yu napisał również artykuły o wykorzystywaniu więźniów do pracy przy nielegalnej produkcji książek, która opierała się na kradzieży własności intelektualnej autorów. Opisał również współpracę z początkującymi chińskimi obrońcami praw człowieka oraz ubiegania się o odszkodowania za doznane szkody przed chińskimi sądami.
Teraz, po ucieczce do Stanów Zjednoczonych, mógł opowiedzieć swoją historię.
Na początku sierpnia 2008 roku świat wstrzymał oddech oczarowany wspaniałą ceremonią otwarcia olimpiady w Pekinie. W tym samym czasie 35-letni przedsiębiorca Yu Ming leżał przykuty do łóżka w szpitalu przynależącym do niesławnego obozu pracy przymusowej Masanjia, w którym to poddawano go długotrwałym i okrutnym torturom.
Rażono go prądem o wysokim napięciu, używając do tego pałek elektrycznych. Przez trzy miesiące trzymano go zamkniętego w specjalnej metalowej klatce, w której nie mógł ani stać, ani spać. A innego razu wleczono go po schodach, twarzą w dół, więc głową boleśnie uderzał o każdy stopień.
To już trzeci raz, jak zamknięto go w więzieniu za praktykowanie duchowej dyscypliny Falun Gong, której zwolennicy są w Chinach prześladowani od roku 1999.
Yu Ming rozpoczął praktykowanie Falun Gong w 1996 roku za sprawą jednego ze swoich klientów. Człowiek ten dał żonie Yu kopię „Zhuan Falun”, podstawowej książki Falun Gong.
W tym czasie Yu był odnoszącym sukcesy przedsiębiorcą z miasta Shenyang, stolicy prowincji Liaoning, w północnych Chinach. Jego biznes modowy rozwijał się i z czasem pracowało u niego ponad 100 pracowników, a dodatkowo dawał pracę kolejnemu 1000 osób zatrudnionych w sześciu państwowych przedsiębiorstwach zaopatrzeniowych.
Zarówno klient Yu, jak i żona uważali, że nie jest on typem człowieka, którego mogłaby zainteresować jakakolwiek praktyka duchowa, więc nie pokazywali mu „Zhuan Falun”. Jednak im bardziej chcieli przed nim „ukryć” książkę, tym bardziej Yu chciał się dowiedzieć, o czym ona jest.
Aż któregoś dnia po prostu wyjął tę książkę z rąk swojej żony i w ciągu jednej nocy przeczytał sześć z dziewięciu zawartych w niej wykładów. Następnego dnia, rano, rozpoczął w parku poszukiwania miejsca, gdzie praktykujący Falun Gong wykonywali ćwiczenia, gdyż chciał się ich od nich nauczyć.
Falun Gong, znane również jako Falun Dafa, zawiera pięć ćwiczeń medytacyjnych, które są spokojne pod względem prędkości ruchów, oraz nauki oparte na zasadach prawdy, życzliwości i cierpliwości. Zwolennicy tej praktyki często mówią o jej niezwykłym wpływie na poprawę zdrowia, zmniejszenie stresu, poprawę relacji z rodziną i przyjaciółmi, a także wspominają o lepszym poczuciu sensu życia.
W 1992 roku Li Hongzhi rozpoczął publiczne nauczanie Falun Gong – starożytnej praktyki, którą dawniej mistrz przekazywał tylko jednemu uczniowi. Z chwilą jej upublicznienia natychmiast stała się bardzo popularna, wieści o niej podawano w całych Chinach z ust do ust.
W 1999 roku zachodnie media poinformowały, że w całych Chinach praktyki tej podjęło się już 100 mln ludzi. Ówczesny chiński przywódca Jiang Zemin zaczął niepokoić się wielką liczbą ludzi, którzy robili coś nieobjętego kontrolą Komunistycznej Partii Chin (KPCh) i zrodziła się w nim obawa, że Chińczycy mogą uznać te tradycyjne nauki moralne za atrakcyjniejsze od ideologii komunistycznej, która opiera się na materializmie, ateizmie i walce klas.
W lipcu 1999 roku Jiang Zemin skierował przeciwko Falun Gong wszystkie dostępne partii środki opresji, w wyniku czego m.in. Yu Ming wylądował na szpitalnym łóżku.
Nie do końca udana ucieczka
Zbliżał sie dzień rozpoczęcia olimpiady w Pekinie i Yu Ming zobaczył ze swojego szpitalnego łóżka, że do obozu pracy w Masanjia przybywa coraz więcej ludzi skazanych za „planowanie rabunku” lub „czynienie przygotowań do kradzieży”.
W 2008 roku, przed olimpiadą, aby zapewnić w Pekinie „bezpieczeństwo” wygnano z niego ponad trzy miliony mieszkańców, ponad 60 tys. domów zostało zdemolowanych a ponad milion osób wywieziono do obozów pracy – o czym informowało „The Epoch Times”.
Tortury oraz panujący w obozie terror miały przyspieszyć „przemianę” praktykujących Falun Gong – zmuszano ich do wyparcia się wiary, donoszenia na innych praktykujących Falun Gong oraz do wyrażenia lojalności wobec partii komunistycznej.
Yu Ming nie mógł znieść tego, że niewinni ludzie są tak strasznie torturowani. Uważał, że po tym, jak Pekin uzyskał prawo do organizacji olimpiady, świat zewnętrzny powinien wiedzieć, jakie rzeczy dzieją się w Chinach. Zamiast poprawy w kwestii praw człowieka, czego oczekiwała społeczność międzynarodowa, reżim komunistyczny prześladował, a nawet zabijał, ludzi właśnie z powodu olimpiady.
Yu Ming postanowił to ujawnić.
Ale jak? Miał pewien pomysł.
Zgodnie z jego planem dwie osoby praktykujące Falun Gong miały uciec z obozu i podjąć próbę nawiązania kontaktu z zagranicznymi dziennikarzami akredytowanymi na olimpiadę w Pekinie. A wszystko to z myślą, że sytuacja w obozie zwróci czyjąś uwagę.
Dzięki niedbałej ochronie szpitala Yu udało się jakoś zdobyć telefon komórkowy, trochę pieniędzy i co najważniejsze brzeszczot do metalu.
Wielu więźniów z obozu trafiało do szpitala, a następnie z powrotem wracało do obozu, dlatego Yu dzięki starannym przygotowaniom i skomplikowanym wyliczeniom był w stanie zaplanować ucieczkę.
Uzgodnił do jakich ludzi spoza obozu będzie mogła udać się dwójka przyszłych uciekinierów, by uzyskać od nich pomoc, znalazł też innego człowieka, który miał wynająć im kryjówkę na czas, gdy po ucieczce policja będzie ich szukać jak oszalała.
Jednak była jeszcze jedna sprawa do przemyślenia: po ucieczce dwóch praktykujących winą za ich ucieczkę i karą obarczono by pozostałych 22 współwięźniów z tej samej celi oraz pełniącą służbę straż obozową.
Jako ktoś, kto przestrzega nauk o prawdzie, życzliwości i cierpliwości, Yu Ming nie chciał, aby do tego doszło. Pragnął potraktować tych niewinnych świadków ze współczuciem.
Dlatego postanowił uzbierać pewną ilość tabletek nasennych. Powiedział lekarzowi, że ma problemy ze snem, a przed podającą mu tabletki pielęgniarką udawał, że je połyka, gdy w rzeczywistości ukrywał je w drugiej ręce.
Tym sposobem powoli uzbierał wystarczającą ilość tabletek potrzebnych do uśpienia całej straży i współwięźniów w dniu ucieczki. Jeśli spaliby w chwili ucieczki tamtej dwójki, to nie mogliby zostać pociągnięci do odpowiedzialności za nieudaremnienie jej.
Plan miał wejść w życie 11 sierpnia 2008 roku. Żelazne kraty w oknie celi zostały przecięte i wyłamane, a dwóch praktykujących ześlizgnęło się z trzeciego piętra przy użyciu liny skręconej z pościeli.
Początkowo wszystko szło gładko. O umówionej porze i w umówionym miejscu zostali odebrani przez umówionych ludzi. Jednak wkrótce okazało się, że człowiek, który miał wynająć im kryjówkę, nie przyszedł. Nikt nie wiedział, co poszło nie tak. Yu musiał zaaranżować spotkanie ze swoją żoną. Ma Li zabrała dwóch uciekinierów i ukryła ich w swoim domu, wiedząc bardzo dobrze, z jakim wiąże się to ryzykiem.
Trzy dni później kilkuset policjantów, w tym paru uzbrojonych w karabiny maszynowe, otoczyło teren wokół domu Yu i aresztowało dwóch uciekinierów oraz Ma Li.
Próba ucieczki z „wzorowego” obozu pracy w trakcie olimpiady w Pekinie doprowadziła najwyższych przywódców reżimu komunistycznego do wściekłości. Ucieczka została uznana za „poważny incydent”, co najmniej siedmiu funkcjonariuszy policji zostało zwolnionych, a dwóch zastępców dyrektora obozu zostało ukaranych.
Yu Ming i dwóch uciekinierów poddano srogim torturom.
Yu wieszany był na drzwiach za rozciągnięte ręce, a jego stopy ledwo dotykały ziemi. Wisiał w tej pozycji przez ponad miesiąc, dniem i nocą.
Czasami go odwieszano, kiedy potrzebował załatwić potrzeby fizjologiczne, ale bywały dni, kiedy policjanci go nie odwieszali. Dlatego gdy do ust wpychano mu jedzenie lub wodę, starał się jeść i pić tak mało, jak to tylko możliwe.
Prawie umarł.
Według wspomnień Yu pozostali dwaj więźniowie byli torturowani jeszcze brutalniej. Po próbie ucieczki władze obozu pracy dostały limit na dwa zgony, co oznaczało, że te dwie osoby mogły zostać zakatowane na śmierć, bez jakichkolwiek konsekwencji dla sprawców.
Tym trzem praktykującym zaangażowanym w ucieczkę oprócz tortur, które niemal ich zabiły, przedłużono okres zamknięcia w obozie pracy o dodatkowy rok. Co gorsza, gdyby Yu nie zaplanował ucieczki, mógłby wyjść z obozu za około 20 dni.
Zapytany, czy ta próba była tego warta, zwłaszcza że się nie udała, Yu odparł bez wahania: „Tak, była. Musieliśmy to zrobić. W trakcie tych prześladowań ponad dziesięciu kolegów praktykujących Falun Gong z mojego otoczenia zmarło już w wyniku tortur”.
„Czy można oszacować cenę życia? Nigdy nie żałowałem ryzykowania swojego życia, aby zapobiec większemu zabijaniu”.
Wydawane nielegalnie książki o „Harrym Potterze”
Chińskie obozy pracy istnieją po to, aby zmuszać więźniów sumienia do wyrzekania się swoich wierzeń, ale są również przedsiębiorstwami, które mają zarabiać pieniądze. Stanowią źródła bezpłatnej siły roboczej.
Yu Ming opowiedział, jak wraz z wieloma innymi więźniami byli zmuszani w obozie pracy do nielegalnego produkowania książek o „Harrym Potterze”.
„Działo się to pod koniec 2001 roku, krótko po tym, jak Chiny weszły do Światowej Organizacji Handlu (WTO). Przetrzymywano mnie w obozie pracy przymusowej w Tuanhe, w Pekinie. Byliśmy zmuszani do cięcia, składania, sortowania i zszywania kartek z różnych książek, m.in. o Harrym Potterze, wydanych po angielsku, chińsku i w kilku innych językach. Książki były drukowane w innym miejscu. Gdy kończyliśmy oprawianie książek, były od nas zabierane”.
Yu i reszta współwięźniów z szóstej brygady pracowali przy tych książkach ponad trzy miesiące.
Yu wspomina, że wysokie na metr sterty zadrukowanych kartek można było znaleźć wszędzie, w holach i na korytarzach całego piętra szóstej brygady. Trzecia i piąta brygada również pracowały przy książkach.
„Całe to przedsięwzięcie miało ponury charakter. Wydruki były dostarczane do obozu potajemnie, a używane do ich transportu pojazdy wyglądały na sfatygowane. Jakość druku była wyjątkowo słaba: papier był pożółkły, wszędzie roiło się od błędów drukarskich i skaz”.
Książki miały zostać sprzedane studentom w trakcie nadchodzących ferii zimowych oraz przed chińskim Nowym Rokiem, więc zapotrzebowanie na nie było ogromne, dlatego też policjanci zmuszali więźniów do wielogodzinnej pracy – czasami prace trwały całymi nocami – bez żadnej zapłaty.
Yu Ming szacuje, że w ciągu kilku miesięcy wydano setki tysięcy takich nielegalnych kopii.
Yu wspomina, że już w 2004 roku napisał w tej sprawie całą serię artykułów, mając nadzieję, że J.K.Rowling, autorka serii o Harrym Potterze, lub autoryzowani wydawcy jej książek zostaną zaalarmowani i przeprowadzą dochodzenie, które ochroni nie tylko prawa i interesy autorki czy wydawców, lecz także życie więźniów.
Yu Ming na wolności, adwokaci w więzieniu
W 2009 roku, po trzecim wyjściu z więzienia, Yu zaczął współpracować z prawnikami, którzy starali się bronić uwięzionych praktykujących Falun Gong, a z czasem zyskali rozgłos i stali się czołowymi postaciami wśród chińskich obrońców praw człowieka. Wśród nich byli Wang Quanzhang, Wang Yu, Dong Qianyong, Jiang Tianyong i inni.
29 sierpnia 2013 roku, w trakcie ślubu bratanka, Yu został po raz czwarty aresztowany wraz z ponad tuzinem innych praktykujących Falun Gong z miasta Shenyang.
Następnego dnia do miasta miał przybyć z wizytą przywódca KPCh Xi Jinping, a Yu oraz inni praktykujący zostali „prewencyjnie” aresztowani, aby w trakcie wizyty Xi nie doszło do jakichkolwiek protestów czy apeli. Pomimo starań kilku prawników, którzy już wcześniej współpracowali z Yu, a teraz podjęli się również jego obrony, otrzymał on wyrok czterech lat pozbawienia wolności.
Wszyscy trzej adwokaci: Wang Quanzhang, Wang Yu i Dong Qianyong, zostali aresztowani podczas nieprawnej interwencji z 9 lipca 2015 roku, w trakcie której aresztowano ponad 200 prawników i obrońców praw człowieka.
Yu Ming wyszedł z więzienia w 2017 roku, a pod koniec 2018 roku zdołał uciec do Tajlandii, gdzie udało mu się otrzymać wizę do Stanów Zjednoczonych. Jego żonie rząd USA już wcześniej przyznał status uchodźcy.
27 stycznia 2019 roku po prawie 12 latach spędzonych w obozach pracy i więzieniach Yu Ming dołączył do swojej żony, córki i syna w San Francisco.
Jednakże tego samego dnia, kiedy Yu odzyskał wolność, jego adwokat Wang Quanzhang, który był potajemnie przetrzymywany przez ponad trzy lata, został oficjalnie skazany na cztery i pół roku więzienia. Yu Wensheng, adwokat, który bronił Wang Quanzhanga, jest obecnie przetrzymywany w areszcie w Xuzhou.
Przekręcanie faktów
Yu Ming stwierdził, że opinia publiczna nie była w stanie się dowiedzieć, co tak naprawdę stało się w trakcie jego czwartego procesu 22 kwietnia 2015 roku, ponieważ China Central TV (CCTV) manipulowała nagraniem z przebiegu rozprawy. Zmodyfikowana wersja nagrania zniesławiała broniącą Yu prawniczkę Wang Yu.
Wraz z Yu Mingiem sądzono inną praktykującą Falun Gong Li Dongxu. Strażnicy sądowi brutalnie popychali ją i wciskali w fotel, kiedy tylko próbowała powiedzieć coś na swoją obronę. Matka Li, widząc swoją córkę traktowaną w taki sposób, nie mogła tego wytrzymać i wstała, aby wyrazić swój protest.
Wang Yu dostrzegła, że strażnicy zamierzają użyć przemocy wobec tej 84-letniej kobiety, więc starała się interweniować. Po gniewnym potępieniu strażników za ich działania Wang została dosłownie wywleczona z sali sądowej.
Jednak telewizja CCTV przedstawiła zupełnie inną historię. Po starannej obróbce i sfałszowaniu nagrania z przebiegu procesu sądowego CCTV stworzyła kilka „newsów”, na których Wang wielokrotnie opuszcza swoje miejsce, aby stwarzać „problemy” i awanturować się w sądzie.
„Ludzie nie potrafią sobie wyobrazić, jak zła jest CCTV” – powiedział Yu. „Co mnie zasmuca najbardziej, to fakt, iż pomimo że przebywałem w Tajlandii i Stanach Zjednoczonych przez bardzo krótki czas, wielokrotnie oglądałem tam programy CCTV w różnych miejscach. Jednakże będąc w Chinach, nigdy nie widziałem żadnych programów telewizyjnych z USA czy Tajlandii.
„Uważam, że prezydent Trump ma rację, nalegając na ‘obustronność’ w rozmowach handlowych. Mam nadzieję, że te same zasady można zastosować również w sektorze mediów”.
Tekst oryginalny ukazał się w anglojęzycznej edycji „The Epoch Times” dnia 2019-02-27, link do artykułu: https://www.theepochtimes.com/chinese-entrepreneur-risks-life-to-expose-persecution-in-china_2818096.html