Brakuje wolontariuszy do pomocy na terenach dotkniętych powodzią w Niemczech

Początkowo w dolinie Ahr w pracach porządkowych po katastrofalnych powodziach w lipcu brało udział do 3000 wolontariuszy z całej RFN, obecnie jest ich 400-500 i liczba ta maleje. Pomocników potrzeba dwukrotnie więcej. Zdjęcie ilustracyjne, lokalizacja nieoznaczona (<a href="https://pixabay.com/pl/users/doosenwhacker-8904913/?utm_source=link-attribution&amp;utm_medium=referral&amp;utm_campaign=image&amp;utm_content=6515465">Cheyenne Reeves</a> / <a href="https://pixabay.com/pl/?utm_source=link-attribution&amp;utm_medium=referral&amp;utm_campaign=image&amp;utm_content=6515465">Pixabay</a>)

Początkowo w dolinie Ahr w pracach porządkowych po katastrofalnych powodziach w lipcu brało udział do 3000 wolontariuszy z całej RFN, obecnie jest ich 400-500 i liczba ta maleje. Pomocników potrzeba dwukrotnie więcej. Zdjęcie ilustracyjne, lokalizacja nieoznaczona (Cheyenne Reeves / Pixabay)

Po jedenastu tygodniach od katastrofalnej powodzi w dolinie Ahr problemem staje się dramatyczny brak pomocników. Początkowo w pracach porządkowych brało udział do 3000 wolontariuszy z całej RFN, obecnie jest ich 400-500 i tendencja jest spadkowa. Potrzeba dwa razy więcej – pisze portal FOCUS Online.

W rozmowie z portalem FOCUS Online Thomas Pütz, kierownik akcji przeciwpowodziowej, który od tygodni organizuje rozmieszczanie wolontariuszy w dolinie rzeki Ahr, wyjaśnia, że istnieje „dotkliwy brak pomocników”. Obecnie tylko 50 do 60 proc. wszystkich wniosków o pomoc od powodzian może zostać pozytywnie rozpatrzonych. Pütz pilnie prosi o większe wsparcie: „potrzebujemy tu każdej pary rąk!”. Duże obszary są nadal zniszczone i wiele pozostaje do zrobienia.

Pütz, który sam mieszka w dolinie Ahr i jest przedsiębiorcą zajmującym się techniką medyczną, podkreśla: „Każdego dnia mamy coraz mniej pomocników”. Jednocześnie jednak wzrasta zapotrzebowanie na pomoc wolontariuszy ze strony ofiar powodzi, które muszą naprawiać swoje domy. „To mnie osobiście przeraża” – mówi Pütz.

Pütz podaje malejące zainteresowanie mediów jako główną przyczynę słabnącej chęci pomocy w odbudowie zniszczonych społeczności. „Nie jesteśmy już w pierwszej dziesiątce wiadomości”. Wiele osób uważa, że dolina Ahr jest już „w połowie odbudowana” i dlatego pomoc prywatna „nie jest już potrzebna”. Pütz podkreśla: „To nie jest prawda!”.

„Wciąż mamy domy które, nie zostały jeszcze nawet oczyszczone”. „Potrzebujemy pomocy w odbudowie. Nie tylko finansowej, pieniądze są superważne, ale potrzebujemy rąk do pracy!” – apeluje Pütz.

Być może problem w ogóle by nie istniał, gdyby państwo lepiej promowało dobrowolne i nieodpłatne zaangażowanie pomocników. Tak uważa 41-letni Thomas z okolic Freiburga [Fryburga], który poświęcił już trzy tygodnie swojego urlopu wypoczynkowego na pomoc po powodzi. Jego zdaniem państwo powinno ułatwiać prywatne zaangażowanie pomocników po takich klęskach żywiołowych. „Wiele firm zwolniłoby swoich pracowników do prac pomocowych, jeśli rząd pokryłby koszty ponoszone przez pracodawcę w czasie nieobecności jego ludzi”. On sam wtedy „bywałby tu jeszcze częściej”.

„Podobnie jak Thomas, jest zapewne wielu wolontariuszy zajmujących się pomocą powodzianom, którzy przez długi czas ciężko pracowali na rzecz ofiar i dokonali wielkich rzeczy, ale teraz muszą wrócić do swojego dawnego życia” – pisze w poniedziałek FOCUS Online.

Szef akcji przeciwpowodziowej Thomas Pütz zapewnia: „Każdy, kto chce pomóc, jest bardzo mile widziany!”.

Z Berlina Berenika Lemańczyk, PAP.

Tagi:

Wykorzystujemy pliki cookies, by dowiedzieć się, w jaki sposób użytkownicy korzystają z naszej strony internetowej i móc usprawnić korzystanie z niej. Dalsze korzystanie z tej strony internetowej jest jednoznaczne z zaakceptowaniem polityki cookies, aktualnej polityki prywatności i aktualnych warunków użytkowania. Więcej informacji Akceptuję