Niczym niezmącony biało-niebieski krajobraz rozpościera się daleko, jakby nigdzie się nie kończył. Nie jest to śnieżny pejzaż ani widok „dywanu z chmur”. To Salar de Uyuni, pustynia solna położona w Boliwii, na drugiej co do wielkości wyżynie świata, czyli płaskowyżu Altiplano.
Największe na globie solnisko o powierzchni 10 582 km kw. jest jednocześnie jednym z najbardziej płaskich obszarów na kuli ziemskiej. Różnica wzniesień na tym terenie wynosi niecałe 41 cm.
Salar de Uyuni powstało z rozpaczy matki
Jak to zwykle bywa przy takich nietypowych zjawiskach, lokalna ludność stworzyła legendę wyjaśniającą powstanie tego niezwykłego skrawka naszego świata, swym wyglądem przypominającego raczej przestrzeń z zupełnie innej planety.
Według tej opowieści, Tunupa (góra znajdująca się nieopodal obecnego solniska) była niegdyś ubogą, ale przepiękną kobietą, którą zachwycali się wszyscy okoliczni kawalerowie. Zakochała się w jednym z nich, bogatym Cuzco. Wkrótce młodzi pobrali się i zostali rodzicami.
Jednak pewnego dnia się pokłócili, a zezłoszczony małżonek ukradł noworodka i zniknął bez śladu.
Tunupa pogrążyła się w ogromnej rozpaczy.
Nie mogła ruszyć na poszukiwanie dziecka, gdyż obserwująca te zdarzenia Matka Natura przemieniła ją w wulkaniczną górę.
Zasmucona, tak mocno tęskniła za dzieckiem, że mleko, którym nie mogła już go nakarmić, wciąż spływało, aż utworzyło potężne solnisko.Jak głosi legenda, ona sama odpoczywa na skraju pustyni solnej, a od tamtego czasu bezustannie jej łzy przyciągają deszcz nad miejscowe uprawy oraz powodują coroczne powodzie, które odnawiają Salar.
Jak było w rzeczywistości?
Usytuowana na wysokości około 3653 m n.p.m. pustynia solna to wyschnięte dno ogromnego jeziora (uważanego też za morze śródlądowe), które niemal w całości wyparowało. Podobnie jak Titicaca i Poopó, jest pozostałością plejstoceńskiego jeziora Ballivián.
Pod mającą kilka metrów grubości skorupą pokrywającą powierzchnię pustyni solnej znajduje się obfita w lit solanka, która zawiera około 50 do nawet 70 proc. światowych zasobów tego pierwiastka.
Salar de Uyuni oczarowuje bez względu na porę roku
Malowniczość Salar de Uyuni można podziwiać przez cały rok. Od listopada do marca występuje tam pora deszczowa i pustynię zakrywa niewielka warstwa wody. Wówczas ma się wrażenie, jakby zazwyczaj bezchmurne nad nią niebo kąpało się w lustrzanej tafli wody.
Należy spodziewać się sporych wahań temperatury. Przeważnie w dzień termometry wskazują ponad 25 st. C, nocą temperatura potrafi spaść mocno poniżej zera i przynieść solidne mrozy.
Na tym bezkresnym, wypełnionym 10 mld ton soli obszarze słońce odbija intensywnie swe promienie tak jak na śnieżnej powłoce, co bardzo razi w oczy.
Gigantyczna solniczka, a posolić kanapki nie można
Ku zaskoczeniu wielu osób sól tworząca pustynię nie nadaje się do bezpośredniego spożycia, musi zostać poddana obróbce. W jadalnej postaci można ją znaleźć w tamtejszej kopalni soli, gdzie wydobywa się jej około 20 tys. ton rocznie.
Ogromne kaktusy w solnym królestwie
Chociaż w boliwijskiej solnej krainie nie ma zbyt wiele roślin ani zwierząt i bardziej wygląda jak obszar opuszczonego świata, to natkniemy się w niej na pewne miejsca, gdzie życie istnieje.
Na Salar de Uyuni znajduje się wyspa Incahuasi porośnięta gigantycznymi kaktusami. To kolejny ewenement tego bajkowego miejsca.
W Uyuni niezapomniane są także widoki dostojnych flamingów nad Laguna Hedionda i uroczych wigoni, krewniaczek lam biegających przy ciemnych wodach Laguna Negra.
Swym spektakularnym wyglądem zachwyca też położona na wysokości 4278 m n.p.m. wielobarwna Laguna Colorada, która swą niesamowitą barwę zawdzięcza m.in. glonom nadającym wodzie kolory czerwony i zielony.
Słonych snów
Miejsce odwiedzają turyści, którzy mogą wybrać nocleg w hotelu zbudowanym z bloków solnych, gdzie żadnego z gości nie zdumiewa obowiązujący zakaz lizania ścian. Zamiast dywanów, grube warstwy pokruszonej soli. Ściany, meble i podłogi również wykonane są ze słonego surowca. W takim bajecznym anturażu zasypia się „słonym” snem.
Źródła: bluesky.pl, okiemmiszy.pl, geozeta.pl, podroze.gazeta.pl.